Dzwonek rozniósł się echem po całej szkole zahaczając każdy jej zakamarek. Avalon opuściła mury szkoły. Tego dnia, powietrze było wilgotne i rześkie. Promienie słońca drażniły jej oczy. Była całkiem wypoczęta i miała dobry humor. Nawet jedynka z historii za odpowiedź nie potrafiła tego zepsuć.
Odetchnęła na samą myśl, że poniedziałkowe lekcje się już skończyły.
Właśnie schodziła po schodach, kiedy pod szkołę z głośnym piskiem opon podjechał motocykl. Jego silnik przez chwilę przyjemnie warczał. Maszyna wyglądała profesjonalnie i nawet na oko zielonej w tych sprawach Avalon, wydawała się być bardzo droga.
Spod kasku wyłoniły się niesforne kosmyki zadbanych, pięknie lśniących, brązowych włosów. Avalon obeszły ciarki, kiedy w przystojnym mężczyźnie rozpoznała Tylera. Brunet zszedł z pojazdu. Miał na sobie ciemne dżinsy i białą, opinającą się na jego ciele podkoszulkę, którą przykrywała czarna, skórzana kurtka.
Wyglądał bardzo seksownie, ale w porównaniu do reszty dziewczyn, Avalon nie śliniła się na jego widok.
Nonszalancko oparł się o czarną karoserię motocyklu.
Dziewczyna podeszła do niego.
- Co tutaj robisz? - zapytała, uśmiechając się dociekliwie.
- Przyjechałem po Chelsea, ale skoro się spóźnia, może ciebie mam gdzieś podwieźć? - Uniósł brwi, wpatrując się w nią piwnymi tęczówkami.
Avalon chwilę się zastanowiła. Spojrzała ufnie w jego oczy ukryte pod gęstymi brwiami.
- Możesz mnie odwieźć do domu - odparła.
- W takim razie, wskakuj. - Podał jej swój kask. - Pierwszy raz?
Pokiwała głową.
- Odważna z ciebie dziewczyna. Już cię lubię. - Posłał jej zawadiacki uśmiech.
Avalon przygryzła wargę, a kiedy wchodziła na motor, iskry w jej oczach zabłysły.
Usiadła tuż za nim, przyciskając do jego pleców swoje ciało. Tyler czuł każde uderzenie jej serca. Waliło jak szalone, kiedy obejmowała go w pasie. Przycisnęła dłonie do jego bluzki.
- Trzymaj się mocno - powiedział. - W ten sposób. - Ujął jej niewielką, delikatną dłoń i przycisnął do siebie. Trzymał jej rękę na swoim brzuchu, dopóki Avalon lekko jej nie strząsnęła. Przez białą koszulkę czuła jego wyrzeźbiony, twardy tors.
Chwycił oburącz za kierownicę. Prawą nogą energicznie naciskał dźwignię rozrusznika. Kiedy ruszyli, dziewczyna ścisnęła go mocniej. Czując na twarzy zimny dotyk powietrza, szalała z zachwytu. Poczuła się pewniej. Poluźniła trochę uścisk uświadamiając sobie, że miażdży przeponę Tylera.
Długie, kasztanowe włosy łaskotały jej zaróżowione poliki.
Czerpała tlenu, zapełniając nim całą powierzchnię płuc.
Przymrużyła oczy pozwalając pasmom złocistego słońca zginąć pod zasłoną rzęs. Zanim się obejrzała, Tyler zahamował motocykl stając przed domem Avalon.
Dziewczyna zeszła z motoru. Na całym ciele czuła przyjemne mrowienie, a szeroki uśmiech nie schodził z jej twarzy.
- Dzięki - powiedziała nieśmiało. - Tak właściwie, skąd wiedziałeś, że tutaj mieszkam?
- Widziałem cię kiedyś jak wchodziłaś do domu.
- W takim razie, musisz mieć świetną pamięć. - Uśmiechnęła się.
- Nawet nie wiesz jak. - Zmaglował ją magnetyzującym spojrzeniem. - Swoją drogą, niektórych osób nie da się nie zapamiętać.
Odprowadził ją do drzwi. Stali na werandzie.
Tyler niepostrzeżenie przywarł ją do ściany. Spojrzał w jej oniemiałe oczy, po czym zaatakował jej usta pocałunkiem. Avalon z całych sił go od siebie odepchnęła.
- Co ty robisz?! - Zmarszczyła brwi. - Przecież ja mam chłopaka - dodała mniej agresywnym głosem.
Spojrzał na nią groźnie.
- Przykro mi - wyszeptała patrząc w jego rozzłoszczone oczy.
- Mi też - odparł, a rysy jego twarzy złagodniały.
Z domu Avalon wyjechał Jason. Zaraz po otwarciu drzwi, uważnie przyjrzał się Tylerowi.
- Avalon, wejdź do środka - rozkazał, nie spuszczając groźnego wzroku z bruneta.
Posłuchała się brata i weszła do środka posyłając w stronę Tylera współczujące spojrzenie.
Kiedy zamknął drzwi, odezwała się do brata z pretensją w głosie.
- Nie musiałeś w to ingerować. Poradziłabym sobie sama. Z resztą, obiecywałeś mi, że dzisiaj już pójdziesz do szkoły.
- Chciałbym - mruknął. - Przenoszę się do pokoju gościnnego na stałe. Joseph nie będzie musiał mnie wnosić na górę.
- Codziennie się o ciebie martwię, więc nie dawaj mi do tego kolejnych powodów. Nie pakuj się w tarapaty - szepnęła błagalnie.
- Sama siebie nie umiesz ochronić, a chcesz zapewnić bezpieczeństwo jeszcze mi?
- Nie widzisz, Jason? Mamy teraz tylko siebie. Straciłam rodziców, więc nie mogę stracić też ciebie...
Jego grdyka zadrżała niemal niezauważalnie.
- Zamiast starać się pomóc całemu światu, pomóż samej sobie, Avalon - powiedział, po czym złapał za koła wózka i pojechał do salonu.
W oku brunetki zakręciła się łza.
Kiedy Tyler wszedł do domu, od razu spotkał się z groźnym spojrzeniem Chelsea.
- Miałeś po mnie przyjechać. - Nerwowo stukała podeszwą czerwonych szpilek o podłogę. - Po raz kolejny, nie wywiązałeś się ze swojego obowiązku.
- Teraz moim jedynym obowiązkiem jest skopać tyłek niejakiego Liama, więc z łaski swojej pozwól mi w spokoju wykonać zadanie - mruknął ze złością, nalewając do szklanki alkoholu.
Oparł się o blat, po czym zatopił swoje wargi w trunku.
Brunetka zaśmiała się głośno.
Brunetka zaśmiała się głośno.
- Oh, a więc dała ci kosza? I to tak bardzo cię zabolało? Nieustraszony Tyler po raz pierwszy został odrzucony! Jak to możliwe, że zwykła dziewczyna z sąsiedztwa potrafiła się tobie oprzeć?
- Nie wiem, Cheals. Pogadaj z nią, może się czegoś nauczysz. - Uśmiechnął się bezczelnie, krzyżując triumfująco ręce na klatce piersiowej.
Brunetka przejechała językiem po śnieżnobiałych zębach.
Po schodach, do salonu wszedł Clayton. Miał na sobie granatową bluzę w dużymi kieszeniami, w której schował ręce.
- Kogo my tu mamy? Clayton Evans we własnej osobie! Czym zasłużyliśmy sobie na ten zaszczyt? - zapytał Tyler kpiąco.
Blondyn nie mówiąc nic, objął spojrzeniem Chelsea i Tylera.
- Zostaw go w spokoju - warknęła Cheals.
- Biedny Clay. Sponiewierany przed zdegenerowanego Tylera Hughesa. Jak ty sobie w życiu radzisz? - powiedział, po czym zwrócił się do brunetki. - A ty, mogłabyś się od czasu do czasu rozerwać. To pragnienie zemsty przysłoniło ci całą zabawę jaką do niedawna dawały ci twoje umiejętności. Stałaś się sztywna, Cheals.
Zacisnąwszy pięści, brunetka skupiła całą swoją energię na ciele Tylera. Nagle poczuł, jakby jego ciało na wskroś przeżynały sztylety. Jęcząc, skulił się.
Krzyknął głośno przez zaciśnięte od bólu gardło.
- Przestań, do cholery!
Chelsea gwałtownie rozluźniła dłonie rozczapierzając palce.
Poczuł ulgę.
- Ta sztuczka staje się nudna - syknął, nadal zwijając się z bólu.
- Ale wciąż jest tak samo efektowna - odparła, pocierając paznokciami o czarną bluzkę z głębokim dekoltem.
Mackenzie wykorzystując chwilową nieuwagę współlokatorów, wymknęła się z domu. Każdy jej oddech był tak głęboki, tak zachłanny jakby miał być ostatnim.
Powolnym, spokojnym krokiem udała się w stronę biblioteki na Ward Parkway. Właśnie włączano kolorowe szyldy i uliczne lampy, ponieważ zmierzchało się. Pensylwania o tej porze roku wydawała się być wyjątkowo piękna. Liście zmieniały barwę na jaskrawo czerwoną i żółtą. Dnie stawały się coraz krótsze, a powietrze zimniejsze. Mackenzie, która całą energię czerpała z natury, na własnym ciele odczuwała jak świat wokół niej się zmienia i przeistacza.
Otworzyła drzwi wsłuchując się w wesoły dzwoneczek, który poinformował miłą, starszą panią o jej wejściu. Ponownie uśmiechnęła się ciepło i sympatycznie pokazując dziewczynie rząd zżółkniętych zębów.
Jason siedział na wózku inwalidzkim przy jednym ze stolików w czytelni. Trzymał na kolanach książkę, na której wystukiwał rytm opuszkami palców.
- Myślałem, że już nie przyjdziesz. - Uśmiechnął się, kiedy tylko ją zobaczył.
- Ja też tak myślałam.
- To jest książka, o której mówiłem. - Podał jej czterystu stronicową powieść oprawioną białą okładką.
- Zabić drozda?
- Jedna z moich ulubionych.
- Mam nadzieję, że będę miała okazję ci ją zwrócić.
- Przynajmniej będzie ona powodem, dla którego ponownie się zobaczymy. - Dokładnie przyjrzał się jej nieskazitelnej urodzie. Delikatnym rysom twarzy, porcelanowej, bladej cerze, śmiesznemu, zadartemu noskowi i błękitnym oczom oprawionym długimi rzęsami.
Mackenzie uśmiechnęła się, a w jej polikach pojawiły się urocze dołeczki.
- Opowiedz mi coś o sobie - zażądała, siadając na krześle przy chłopaku. - Jak wygląda twoje życie?
- Pewnie niewiele różni się od twojego - odparł, ale jej nie spodobała się ta odpowiedź.
Doskonale wiedziała, że są z dwóch różnych bajek. Od zawsze pragnęła wiedzieć, jak wygląda życie normalnego nastolatka.
- Powiedz, proszę. - Dotknęła jego dłoni. Była zimna i bardzo miękka.
- Moja mama zginęła w wypadku. Mieszkam z siostrą i Josephem, byłym narzeczonym mojej matki - powiedział na jednym wydechu.
- Przykro mi...
- Wiem. Każdemu jest. - Uśmiechnął się smutno. - Jesteś bardzo ciekawska.
- Przykro mi...
- Wiem. Każdemu jest. - Uśmiechnął się smutno. - Jesteś bardzo ciekawska.
Zaśmiała się.
- Lubię twój śmiech - szepnął, ale po chwili chrząknął głośno czując się niezręcznie. Mackenzie się zarumieniła.
- Musiałem błagać Josepha, żeby mnie tu przywiózł. Wkurzyłbym się, gdybyś nie przyszła. - Zaśmiał się. - Moja siostra cieszy się jak głupia, kiedy jestem poza domem. Od czasu wypadku traktuje mnie jak coś zepsutego. Jak coś, co koniecznie musi naprawić i za wszelką cenę chronić. Nie potrafi zrozumieć, że potrzebuję czasu - powiedział. - Avalon potrafi nieźle zaleźć za skórę - dodał.
- Avalon? - powtórzyła blondynka. Jej promienna twarz szybko spoważniała. Jej puls przyspieszył. Chyba nie mówił O TEJ Avalon.
- Tak ma na imię moja starsza siostra. Trochę śmiesznie.
- Przepraszam, muszę iść - mruknęła, pospiesznie łapiąc za książkę, którą wcześniej wręczył jej chłopak. Spojrzała na niego smutno, po czym prędko wybiegła z biblioteki. Jason nie dał rady jej dogonić.
- Tak ma na imię moja starsza siostra. Trochę śmiesznie.
- Przepraszam, muszę iść - mruknęła, pospiesznie łapiąc za książkę, którą wcześniej wręczył jej chłopak. Spojrzała na niego smutno, po czym prędko wybiegła z biblioteki. Jason nie dał rady jej dogonić.
Nie powinna zadawać się z rodziną tej dziewczyny. Targały nią wyrzuty sumienia. Że też musiała tam wchodzić. Że też kiedykolwiek musiała łamać reguły. Może gdyby była posłuszna, nie poznałaby Jasona i nie odczuwałaby tego silnego pragnienia, by tam wrócić i ponownie zatracić się w jego melodyjnym głosie. Za szybko przywiązywała się do ludzi.
Było kilka minut po godzinie dziewiętnastej. Popołudniowa nauka zmęczyła Avalon, więc zaprosiła do siebie Liama, który po chwili stanął u progu jej domu.
Zawsze znajdował dla niej czas.
Wtuliła się w niego. Uwielbiała zapach jego perfum.
Spojrzał się na nią. Ujął w dłonie jej twarz.
- Tylko nie pytaj mnie jak się czuję, proszę - wyszeptała.
Przycisnął lekko jej głowę do swojego torsu.
- Tak ciężko jest mi udawać i codziennie wmawiać sobie, że będzie lepiej. Nie daję sobie rady. Nie chcę już więcej udawać - Usiadła na kanapę. Podkurczyła kolana pod brodę, obejmując nogi rękoma. - Dopiero Jason uświadomił mi, jak bardzo jestem beznadziejna.
Liam usiadł tuż przy niej. Otoczył jej ciało ręką. Położyła głowę w zagłębieniu jego ramienia.
Wtulił twarz w jej miękkie włosy, całując je delikatnie.
- Dziękuję. Nie wiem jak poradziłabym sobie bez ciebie. - Złożyła na jego ustach subtelny pocałunek.
- Liam?
- Tak?
- Kocham cię - wyszeptała najcichszym z szeptów patrząc w jego oczy.
W końcu była tego całkowicie pewna, a jego miłość ją w tym przekonaniu umacniała.
Jego wzrok sprawiał, że jej skórę oblewała przyjemna fala ciepła. Jego obecność zupełnie wystarczyła, żeby była szczęśliwa.
Brunet musnął wargami czoło dziewczyny. Przeszkodziło im pukanie do drzwi. Liam westchnął ciężko. Avalon spojrzała na niego przepraszająco, po czym wyszła na korytarz i otworzyła je na oścież.
- Tyler? - zapytała, widząc bruneta stojącego przed drzwiami.
Ściągnęła z wieszaka długi, wełniany sweter i okrywając się nim, wyszła na zewnątrz.
- Nie zaprosisz mnie do środka? - Uniósł jedną brew. Brunetka zarumieniła się lekko. - Ah tak! Nie pomyślałem, że możesz urządzać potajemne schadzki ze swoim chłopakiem. W środku znajduje się powód, dla którego dzisiaj mnie olałaś? Rozumiem. Mój błąd.
- Dzwoniłam do ciebie. Nie odebrałeś - powiedziała chrypliwie, zmieniając temat.
- Większość ludzi pojmuje aluzję - odparł.
- Chciałam z tobą porozmawiać.
Niedbale wzruszył ramionami.
- Nie obchodzi cię to, ale jednak przyszedłeś - wyszeptała. - Chciałeś przeprosić?
Zaśmiał się donośnie.
- Ja nie przepraszam - odrzekł.
Zacisnął dłonie na jej ramionach. Podobało jej się to, jak na nią patrzy. Podobały jej się jego oczy, chociaż nie powinny. Nie powinna myśleć o jego oczach zwłaszcza kiedy jej chłopak, któremu przed momentem wyznała miłość, siedział w salonie.
- Przypomnij sobie wszystko, Avalon. Przypomnij sobie tamtą noc. Wcale nie byłaś pijana. Słyszałaś strzał. Widziałaś zwłoki Ashley. Nie potrafiłaś pomóc. Zaczęłaś biec w stronę lasu. Znalazłaś mnie tam. Zabrałem cię do domu - mówił, patrząc głęboko w jej oczy. Czuła, jak jego wzrok mąci w jej umyśle. Silne pulsowanie nasilało się z każdym wypowiedzianym przez niego słowem. Przypominała sobie wszystko po kolei. Strzępki wydarzeń powoli układały się w całość.
Pamiętała.
Wszystko.
Ale kiedy tylko ponownie chciała zwrócić na niego swój wzrok, jego już nie było. Rozejrzała się dookoła. Zniknął.
Do drzwi podszedł Liam. Oparł się bokiem o ich framugę.
- Kto to był? - zapytał.
- Akwizytor - odparła nagle.
- O tej godzinie? - uniósł brwi nie dowierzając.
- Tak, to był... Nocny akwizytor. Szwendają się po domach i wciskają ludziom jakieś bzdury. - Uśmiechnęła się nerwowo. - Masz ochotę na herbatę? - dodała, chcąc szybko zmienić temat. Jak zwykle musiała powiedzieć coś idiotycznego.
Przycisnął Avalon do siebie. Założył kosmyki jej długich, kasztanowych włosów za uszy. Musnął wilgotnymi wargami jej lekko zmarszczone czoło.
Wzięła głęboki wdech.
- Miętowa? - zapytała na pozór opanowanym głosem.
Pokiwał głową. Dwoma palcami uniósł jej brodę tak, by móc ją pocałować.
Avalon spośród innych dziewczyn nie wyróżniała się jedynie wyjątkową urodą. Była czuła, opiekuńcza, inteligentna, zawsze o wszystko przesadnie się martwiła i dbała o przyjaciół bardziej niż o siebie. Właśnie to Liam kochał w niej najbardziej.
Może dlatego nie potrafił długo się na nią złościć.
Tyler nonszalanckim krokiem wszedł do Heal. Poprawił kołnierz kurtki i usiadł przy barze. Zamówił szkocką z lodem. Akurat flirtował z ładną barmanką, kiedy miejsce obok zajął nieznajomy mężczyzna. Był czarnoskóry, dość wysoki i bardzo muskularny.
- Zajęte - mruknął, przysysając się wargami do szklanki z whisky.
- Pozwolę sobie na chwilę się przysiąść.
- Widzę, że ktoś ma problem z pojęciem prostych słów. - Oparł się łokciami o bar.
- Przyjechałem całkiem niedawno do miasta. Podobno dzieją się tutaj dziwne rzeczy - zaczął. Patrzył się na niego z wyższością. Jego wzrok był przebiegły, sprytny.
Tyler spojrzał się na niego przelotnie.
- Dam ci dobrą radę. Lepiej mi nie przeszkadzaj. Nie wiesz, do czego jestem zdolny.
- Owszem, wiem - odparł.
- W takim razie, lepiej stąd zmykaj. - Spojrzał na niego nienawistnie.
- Chyba nie jesteś na tyle głupi, żeby grozić mi w miejscu publicznym.
- A jednak. - Posłał mu wredny uśmieszek.
- Na twoim miejscu nie byłbym już taki pewny siebie. - Poklepał jego ramię.
Kiedy mężczyzna odszedł, Tyler złapał komórkę.
Wiedzą już gdzie jesteśmy. Węszą. Avalon wszystko pamięta. Kochana, zabawa właśnie się zaczyna.
Po chwili dostał odpowiedź.
Czas zacząć polowanie.
od autorki: Proooszę Was bardzo o skomentowanie rozdziału. Kolejny nie pojawi się szybko bez Waszej niewielkiej pomocy. Dziękuję za komentarze do poprzednich rozdziałów! :*
Pozdrawiam gorąco, Ameliaxx
ooo jacie ! i zakocha sie w Taylerze? o matko :)Liaś Liaś *____*
OdpowiedzUsuńno i zaczyna sie akcja. ^^^
K.CL
Rozkręca się ajjjj :p jaram się!
OdpowiedzUsuńRozdział świetny bardzo mi się podoba ;p
Niecierpliwie czekam na następny ;)
Pozdrawiam <3
Przerażam sama siebie - jeszcze nigdy nie byłam taka niecierpliwa! Aż się we mnie gotuje, gdy uświadamiam sobie, że będę musiała czekać. Twoje opowiadanie jest na prawdę świetne. I tym bardziej, że miło jest poczytać o wampirach z nutką 1D, bez cienia taniego motywu Zmierzchu. No i myślę, że jak na razie, Unique jest lepszy niż Mistake. Ale oceniać będę dopiero na końcu :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny ! :)
A tak btw. - słuchasz bardzo dobrej muzyki :D
O kurczę już nie mogę sie doczekać kolejnego rozdzialu < 3
OdpowiedzUsuńwildworld69.blogspot.com/
zapraszam :)
Super rozdział :D Czekam na next :P
OdpowiedzUsuńZapraszam do nas http://one-direction-lose-my-mind.blogspot.com/
Jak będziesz mieć czas to zaobserwuj czy pokomentuj :D
Dziewczyno, masz wielki talent. Uwielbiam to opowiadanie. Czekam na następny rodział :)
OdpowiedzUsuńKurde caly czas nie wiem o co im chodzi to jest takie intrygujace xx swietne <3 nie mg sie doczekac co dalej ;)
OdpowiedzUsuńjejka. cudowny rozdział :* Booosko piszesz :) czekam na nastepny :D
OdpowiedzUsuńŚciskam.. ;p
<3
OdpowiedzUsuńDzisiaj przeczytałam Twojego bloga i muszę powiedzieć, że mi się podoba.
OdpowiedzUsuńDzięki za zaproszenie mnie tutaj. ;p
Może nie całkiem moja tematyka, ale będę odwiedzać. ^ ^
http://completely-different-life.blogspot.com/
Nie mam pojęcia kim oni są, ani co robią w tym mieście, ale ty sprawiasz, że bardzo chce się dowiedzieć. Uwielbiam twój styl pisania, bohaterów i ogólnie wszystko w tym opowiadaniu. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, bo wydaje mi się, że choć trochę mi wyjaśni. Pisz proszę szybko, nie każ mi czekać! :)
OdpowiedzUsuńHejka! Dzisiaj przeczytałam twoje pierwsze rozdziały i jestem pod wrażeniem. Bardzo podoba mi się twój styl pisania i wgl. Jestem ciekawa następnych wydarzeń. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny.
ps.
Będę stałą czytelniczką.
Zmieniłaś się. Twój styl pisania, to jakie teksty piszesz pod rozdziałami. Kochamy Cię. Ale zaczęłaś się zachowywać jak jakaś gwiazda, która ma za dużo sławy i nie wie co ma z nią zrobić. Jesteś sławna wśród czytelniczek powieści zamieszczanych na blogu. Ale tylko tu i nigdzie indziej. Proszę nie psuj się. Zaczęłaś pisać tak jakoś dziwnie. Kiedyś jak była jakaś tajemnica to zazwyczaj wyjaśniał ją następny albo jeszcze późniejszy rozdział. Ale teraz jest już 4 a nie wiadomo nic. Zawsze miałaś pozytywne komentarze. Myślę, że to właśnie przez nie twoje podejście do tego wszystkiego się zmieniło. Że czujesz się dużo lepsza i tak dalej... Nie chcę hejtować. Chcę tylko pomóc... I przepraszam jeśli Cię uraziłam.
OdpowiedzUsuńSorry nie zmieniłam konta...
Usuń~Haroldowa;*
Dziękuję Ci za tę uwagę. :)
UsuńNo cóż, jak uważasz. Ciężko jest mi cokolwiek w tym momencie napisać, ponieważ kompletnie mnie zatkało. Jaka gwiazda? Jaka sława? Uwierz mi, że wcale nie jestem popularna wśród czytelniczek a zwłaszcza teraz, kiedy nie piszę o One Direction. Mam już prawie 17 lat. Jestem dojrzalsza pod wieloma względami. Przemyślałam wiele spraw dotyczących bloga i nie piszę wcale, że uważam się za dorosłą. Jeśli chodzi o styl pisania, staram się powoli ukierunkowywać. Takie historie mi odpowiadają i mam zamiar tak pisać, ponieważ podoba mi się ta zmiana. Moje podejście do wszystkiego wcale się nie zmieniło. Kocham pisać i kocham Was za wszystkie słowa, komentarze, za to że ze mną jeszcze jesteście. Wiem też, że za zmiana spowodowała, że wiele osób przestało czytać moje wypociny. Trudno. Nic z tym niestety nie zrobię. Nie czuję się lepsza od nikogo. Wręcz przeciwnie.
Nie uraziłaś mnie w żaden sposób. Dziękuję Ci za to co szczerze napisałaś. To opowiadanie mi się na prawdę podoba i wkładam w nie masę serca. Myślałam, że wiele zmian jakich dokonałam, były na lepsze. Najwidoczniej się pomyliłam. :) Jest mi przykro, nie ukryję tego. Mimo wszystko słowa krytyki też się przydają.
Kocham Was wciąż tak samo. Pamiętam nick każdej z Was i komentarz, który najbardziej trafił do mojego serducha. Po prostu, dla mnie przyszedł czas na zmiany i nic już na to nie poradzę. :)
Nie wiem od czego zacząć. Może od tego, że nie mogłam znaleźć adresu tego bloga i trochę czasu zajęło mi przeczytanie zaległych rozdziałów. Bardzo mi się to podoba. Twój styl pisania, ta historia i dosłownie wszystko. Czytając to, mam świadomość, że Ty kochasz i wkładasz w to całe swoje serce. Dobór słów w zdaniach, dialogi, wszystko jest przemyślane. W przyszłości chciałabyś się tym zająć? Moim zdaniem jesteś świetna w tym co robisz i boli mnie to, że tak mało osób to komentuje. Wiem, że jest to bardzo ważne, gdy ktoś wyraża opinie ta temat tego, co piszemy. Pozytywne nas motywują, a negatywne dają do myślenia na przyszłość. Oczywiście nie każdy lubi taką tematykę. Tajemnica, nikt nie wie o co chodzi, wszystko jakieś podejrzane. Okej, ale gdyby wszystko wyjaśniło się na początku to jaki sens miałoby dalsze pisanie? Wiedz, że jakbyś wydała w przyszłości książkę, to na pewno bym ją kupiła. :D Masz talent.
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału to nie mam żadnych "zastrzeżeń". Bardzo denerwuje mnie Tyler, bo nie chcę, żeby zepsuł związek Avalon i Liama. Teraz tak dobrze się między nimi układa, po roku dojrzeli do pewnych spraw. No ale zawsze tak jest, że nagle coś, albo ktoś stanie im na drodze. Tak samo Jason. Spotkał dziewczynę i zupełnie inaczej patrzy ma świat. Okazuje się, że to wcale nie jest takie proste i znajomość z Mackenzie może być niebezpieczna. Nadal nie mam pojęcia o jaki gen chodzi. Tylko te nadprzyrodzone moce bohaterów coś tam sugerują. A polowanie? Ktoś ich znalazł? Co teraz się zacznie? Jestem bardzo, ale to bardzo ciekawa rozwiązania tych wszystkich zagadek. ;D
Jeeeju. Ten komentarz to chyba najdłuższy jaki napisałam! Ja nie umiem pisać długich, więc to jest mój sukces. :D No i nie obędzie się bez błędów, chociaż zawsze sto razy czytam, zanim opublikuję. xD
Pozdrawiam cieplutko :) x
Zapraszam do siebie http://lying-naked-on-the-floor.blogspot.com/ :) Pojawił się nowy rozdział <3
xxx
Chciałam ogłosić, że zostałaś nominowana do The Versatile Blogger. :3 Informacje znajdziesz u mnie w: http://zapragnij.blogspot.com/p/the-versatile-blogger.html.
OdpowiedzUsuńCzytając wszystkie Twoje rozdziały, czuję niedosyt.. Dzisiaj jakoś go zdołałam przeczytać i teraz z bólem będę czekać na nowy rozdział, aby się nasycić. ;) Naprawdę dobrze piszesz, to przyznać muszę.
Weny życzę, pozdrawiam <3
Hehe zabawa się rozpoczęła :D Normalnie uwielbiam tego chłopaka :D
OdpowiedzUsuń