wtorek, 19 lutego 2013

Rozdział 5


Głośny, chrapliwy tembr głosu grubego księdza rozbrzmiał w uszach wszystkich zebranych. Kobiety o nieco bujniejszych kształtach szlochały w białe chusteczki, które wyróżniały się wśród wszechobecnej czerni i szarości. Na niebie kłębiły się siwe chmury, a krople deszczu pojedynczo uderzały o cmentarny chodnik. Jedna z nich, skapnęła na nos Avalon. Przetarła go dłonią ocierając jednocześnie łzy, w których odbijała się cała paleta barw. Liam mocno ścisnął jej dłoń. Dziewczynę obeszły dreszcze, kiedy wpatrywała się nieruchomo w zakopywaną trumnę. Zerknęła na Ivy, która mocno zaciskała pięści z trudem powtrzymując falę gorzkich łez.
Brunetka wciąż widziała przed oczyma zwłoki Ashley. Mimo, że dowody jednoznacznie wskazywały na to, że popełniła samobójstwo, Avalon nadal była pełna obaw i wątpliwości. Zwłaszcza teraz, gdy pamiętała już wszystko co wydarzyło się piątkowej nocy, lista pytań kłębiących się w jej głowie była jeszcze dłuższa.
Nawet nie zauważyła, kiedy wszyscy powoli zaczęli wracać do domów. Dziewczyna na trawie skroplonej mżawką postawiła duży, czerwony znicz.
Pośród przygnębionego tłumu odzianego po sam czubek głowy w czerń, dostrzegła Tylera i Ethana stojących pod brzozą.
- Co oni tutaj robią? - zapytała szeptem przyjaciółki.
Blondynka pociągnęła nosem.
- Ashley znała tego po prawej. - Wskazała głową Tylera. - Podobał jej się. Może pamięta ją z tej głupiej imprezy? - Wytarła czarne plamy pod oczami. - Chryste, mogłam się dzisiaj nie malować - mruknęła.
- Poczekać na ciebie?
- Idź. Zostanę tutaj jeszcze chwilę. - Ivy uniosła lekko kąciki ust do góry.
Avalon spojrzała na nią z politowaniem, po czym skierowała swoje kroki w stronę Tylera.
- Możemy porozmawiać? - zapytała go szeptem.
Do bruneta dołączyła Chelsea. Objął ją ramieniem.
- O czym? - zapytał oschle.
- Wyrazy współczucia - wtrąciła brunetka, kładąc dłoń na ramieniu Avalon.
- Dziękuję - powiedziała zaskoczona. Jej zdziwienie potęgował fakt, że chłopak, który próbował ją niedawno pocałować, tak szybko znalazł pocieszenie u innej dziewczyny. Na dodatek, tą dziewczyną była Chelsea. Avalon nie wiedziała, że są razem. - Właściwie, możemy to przełożyć. - Uśmiechnęła się lekko, ale wyglądało to bardzo sztucznie.
Na jej twrazy pojawiły się rumieńce w odcieniu piwonii. Na szczęście, nikt nie zdążył ich zauważyć, bo szybko wsiadła do swojej niebieskiej furgonetki i pociągnęła za sprzęgło.
Przeklnęła siarczyście.
To wszystko było jakieś pokręcone.

Ivy usiadła na jednej z ławek wpatrując się beznamiętnym, nieobecnym wzrokiem w przestrzeń. Zdała sobie sprawę, że już nigdy nie usłyszy dźwięcznego głosu i śmiechu Ashley. Dłoń, którą nagle poczuła na ramieniu, pozwoliła jej wrócić myślami do rzeczywistości.
- Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć. - Chłopak usiadł obok niej. - Była twoją przyjaciółką? - zapytał, przełamując niezręczną ciszę.
Blondynka pokiwała głową, kładąc dłonie na czarnej sukience. Spojrzała na niego z ukosa.
- Nie zasłużyła na śmierć - szepnęła.
- Zwykle umierają ludzie, którzy sobie na to nie zasłużyli. Tak jest i już. - Wzruszył ramionami.
- Ale to niesprawiedliwe! - Podniosła głos.
- Życie jest niesprawiedliwe - odparł spokojnie. - Jak ci na imię?
Dziewczyna wzięła głęboki oddech.
- Jestem Ivy, a ty?
- Ethan. - Dziewczyna rozpłynęła się w brytyjskim akcencie jego głosu.
- Australijczyk? - zapytała przypominając sobie, że widziała go razem z tą wstrętą dziewuchą Chelsea na ognisku.
- Brytyjczyk, gwoli ścisłości. Przeprowadziłem się do Australii, kiedy miałem dwanaście lat.
Ivy uwielbiała brytyjski akcent. Był bardzo gorący.
Ethan spojrzał w niebo.
- W takim razie, Ivy, nie chcę być nieuprzejmy, ale zapowiada się na paskudną ulewę i chyba powinniśmy już iść.
Dziewczyna rozejrzała się. Deszcz coraz mocniej uderzał o chodnik. Krople w jednym momencie zaczęły dudnić o betonowe płyty. Blondynka wstała i chwiejąc się na za wysokich szpilkach, zamknęła cmentarną furtkę. Ethan ściągnął marynarkę i założył ją na ramiona dziewczyny. Zaprowadził ją pod niewielkie zadaszenie przy kościele. Ivy wycisnęła z włosów krople deszczu.
- Unikaj ze mną kontaktu wzrokowego. Najprawdopodobniej wyglądam teraz okropnie. - Zaśmiała się cicho.
- Wyglądasz bardzo ładnie.
- Kłamczuch - mruknęła.
Chłopak uśmiechnął się, patrząc na urocze piegi na jej policzkach.
- Powinniśmy się jeszcze kiedyś spotkać.
- Tak. Może kiedyś - odparła surowo. - Dziękuję za marynarkę. - Ściągnęła ją, po czym podała chłopakowi.
- Chyba nie zamierzasz iść w tej ulewie do domu?
- Właściwie, to mama powinna po mnie zaraz przyjechać - odparła. Spojrzała na ekran telefonu komórkowego. Jak zwykle się spóźniała. - Podejdę kawałek...
- Mogę cię odprowadzić - zaproponował.
- Nie, dziękuję - odparła grzecznie, ale stanowczo.
- Coś ze mną jest nie tak? - uniósł jedną brew.
- Och, nie zrozum mnie źle. Jesteś na prawdę bardzo przystojny, ale nie sądzę, żebym była w twoim typie, zresztą...
- Zawsze tyle gadasz? - przerwał jej, śmiejąc się.
Ivy westchnęła ciężko, uśmiechając się bezradnie.
- Jeszcze nie znasz moich możliwości. Jeśli o to chodzi, mam ogromny potencjał.
- No już, daj się odprowadzić. - Potrząsnął lekko jej ramieniem.
Kiedy ciepły deszcz przestał być tak intensywny, Ivy z Ethanem udali się na wschód, w stronę mostu Helmsdale. Dziewczynie przyjemnie rozmawiało się z chłopakiem, chociaż wcześniej obiecała sobie, że nie będzie miała nic wspólnego z tą tajemniczą piątką osób, która nagle wtargnęła do Uniontown. Nawet fakt, że Ethan był bardzo sympatyczny, nie uśpił czujności Ivy. Po śmierci Ashley, stała się ostrożniejsza. Wciąż była pewna, że dziewczyna nie popełniła samobójstwa. Była pewna, że ktoś ją zamordował.

Avalon weszła na posesję Tylera Hughsa. Nie mogła wytrzymać tego uczucia niepewności, które ściskało jej żołądek. Musiała z nim porozmawiać. Już od bramy widziała ogromne, mahoniowe drzwi, na których środku widniała zdobiona kołatka. Dotknęła mosiężnej klamki i nagle poczuła silne szarpnięcie. Osoba stojącą za nią, z całych sił przycisnęła dłoń w rękawicy do buzi Avalon tłumiąc wszystkie jej krzyki. Był to mężczyzna. Postawny i wysoki. Bez problemu przerzucił ją przez ramię.
Widziała go przez kilka sekund.
Był ciemnoskóry. Miał wyraźne kości policzkowe i duże, pełne usta. Jego brązowe oczy były ukryte pod wrogo zmarszczonymi brwiami. Był napakowany. Spanikowana dziewczyna próbowała się wyszarpać, ale jego uścisk był za silny. Przemieszczał się bardzo szybko. Nikt nie zdążył ich zauważyć. Avalon nie potrafiła zaczerpnąć powietrza. Dusiła się. Czuła jak krew w jej żyłach pulsuje dopływając do mózgu.
Było jej niedobrze.
Zasłabła.


Klucz czarnych kruków przeleciał tuż nad głową Avalon. Ich pokrakiwanie było groźne, ostrzegawcze. Znajdowała się na stromej górze, przed wejściem do jaskini. Ze środka dobiegały głuche szepty, które z każdym jej krokiem stawały się głośniejsze i szum cichego strumienia żłobiącego kanały w wapiennych skałach.
Przymrużyła oczy.
Weszła w jej głąb. Czuła, że nawet powietrze ją odpycha pragnąc, by opuściła to miejsce. Słyszała wyraźne, silne bicie swojego serca, które podskakiwało tak wysoko, jakby chciało wydostać się na zewnątrz, rozrywając jej skórę na strzępy. Każda część jej ciała chciała wejść jeszcze dalej. Wyraźne ostrzeżenia jej nie powstrzymały.
Tuż za zakrętem, znajdował się wąski tunel. Idąc bokiem, przedostała się na jego koniec. Zaprowadził ją do komnaty, na środku której znajdował się dwumetrowy posąg leżącej kobiety. Była piękna. W kamiennych dłoniach trzymała szkatułkę. Dziewczyna podeszła nieco bliżej. Dotknęła jej.
Usłyszała cichy szmer ze sobą, jednak się nie odwróciła.
Zatrzymała wzrok na jej zamkniętych powiekach i idealnie wyrzeźbionych rzęsach. Nagle posąg otworzył oczy. Avalon się przeraziła. Spojrzała w jej krwistoczerwone tęczówki. Osunęła się na ścianę. Usłyszała histeryczny krzyk, który ją ogłuszył. Złapała się za głowę, po czym upadła na grafitową ziemię.

Odzyskała przytomność. Delikatnie otworzyła powieki. Rozejrzała się dookoła. Znajdowała się w jakiejś piwnicy. Zobaczyła gębę faceta, który ją uprowadził. Siedział na przeciwko niej uśmiechając się z satysfakcją.
Przykuł ją do drewnianego krzesła, zakneblował jej buzię, a ręcę i nogi obwiązał mocnym sznurem wokół mebla.
- Nie traktuj tego zbyt osobiście - powiedział. - Jesteś moją pierwszą zdobyczą od dawna. -Uśmiechnął się szyderczo.
Avalon spojrzała na niego z zacięciem.
- Zadajesz się z nieodpowiednimi facetami. - Wzruszył ramionami. - Skontaktowałem się z twoim chłopakiem. Jeśli faktycznie mu na tobie zależy, przyjdzie po ciebie. - Podszedł do niej. Ukucnął tuż przed nią. - Ale wiesz jacy są mężczyźni... Zegar tyka, a jeśli tego nie zrobi... Niestety, będę musiał zabić tę ładną buźkę - ujął jedną dłonią jej twarz przyciskając do delikatnej skóry, szorstkie, chropowate łapy. - A teraz pozwól, że zadam ci kilka pytań. - Trzymając mocno rękojeść noża, przeciął sznur, którym zakneblował jej usta.
- Czego ode mnie chcesz? - wycedziła przez zęby.
- Odpowiedzi - odparł krótko. - I jeśli mi ich dostarczysz, zastanowię się, w jaki sposób cię zabiję. Może postaram się, żeby nie bolało.
Avalon z trudem przełknęła ślinę. Sznur, którym była skrępowana, uwierał skórę jej łydek i nadgarstków.
- Nic nie wiem. Pomyliłeś mnie z kimś - powiedziała półszeptem.
Mężczyzna złapał jej rękę i jednym ruchem przejechał ostrzem noża wzdłuż jej przedramienia. Wartki strumień bordowej krwi natychmiast spłynął na ziemię.
Avalon syknęła.
- Nadal nic nie wiesz? - zapytał z uśmiechem.
- Nic, przysięgam - wyszeptała z trudem. Jej serce waliło jak młot.
- Chronisz go? Nie łudź się dziewczyno, on i tak nic do ciebie nie czuje. - Obłęd w jego oczach wzbudził przerażenie Avalon. Zaczęła się trząść.
- Wypuść mnie, proszę. Niczego nie zrobiłam - wypowiedziała przez zaciśnięte do bólu gardło.
Mężczyzna okrążył krzesło stając tuż przy oparciu. Przyłożył ostrze noża go jej szyi. Avalon czuła jego brudny, szaleńczy oddech na plecach.
- Daję ci ostatnią szansę - powiedział chrapliwie. - Gadaj! - wrzasnął do jej ucha.
Łzy zatrzymały się w oczach dziewczyny, oszkliły jej zielone oczy.
Nagle usłyszała głośny huk. Nóż upadł obok jej nogi. Bardzo ostrożnie, poruszyła głową w bok. Usłyszała dziki krzyk czarnoskórego mężczyzny. Uderzał pięściami o ziemię.
Przed dziewczyną znikąd pojawił się Tyler. Szybko podniósł nóż leżący na ziemi i przeciął sznury. Przyłożył palec do jej warg. Dziewczyna zamilkła, ale nie była w stanie uspokoić astmatycznego oddechu.
Kiedy Avalon się odwróciła, zobaczyła Chelsea. Stała nad ciałem zwijającego się z bólu mężczyzny koncentrując na nim swój wzrok. Trzymała swoje dłonie nad jego miotającym się ciałem. Trzask jego kości odbijał się echem od ścian.
Tyler pogonił Avalon. Mocno złapał jej ramię i wybiegł z pomieszczenia. Wepchnął ją na tylne siedzenie samochodu terenowego, a sam usiadł za kierownicą. Oderwał rękaw czarnej koszuli i mocno zawiązał materiał na łokciu dziewczyny.
Po chwili, dołączyła do nich Chelsea. Tyler ruszył. Rana wyglądała coraz gorzej, powodując pieczenie, a krew poplamiła siedzenie.
Auto jechało przynajmniej sto czterdzieści kilometrów na godzinę. Brunetka była wycieńczona. Zamknęła oczy i odpłynęła.

Avalon Price zacisnęła palce na prześcieradle. Rozwarła powieki, delikatnie trzepocząc rzęsami. Zimno otulało jej nagą łydkę. Naciągnęła na siebie koc, którym była przykryta. Kiedy usłyszała skrzypienie drzwi, szybko zamknęła oczy udając, że śpi. Słyszała wyraźnie każdy krok stawiany na podłodze przykrytej dywanem.
- Wiem, że nie śpisz. To ja, nie bój się - powiedziała ciepłym głosem Chelsea.
Dziewczyna podniosła się powoli, kilkakrotnie pociągając nosem. Przetarła oczy, by wyostrzyć rozmazany obraz. Jej ciało było odrętwiałe. Wyciągnęła się. Wstała powoli.
- Dasz radę zejść na dół? - zapytała, łapiąc ją pod bok.
Avalon wyrwała się brunetce. Była w stanie chodzić. Czuła się całkiem dobrze. Otrzepała z piasku czarną sukienkę.
- Jak długo tu jestem? - zapytała z grymasem na twarzy.
- Kilka godzin - odpowiedziała.
Schodząc po schodach zauważyła piątkę osób siedzącą w salonie. Claytona, Ethana, Mackenzie i Tylera. Brunet opierał się o parapet przy oknie, przez które wpadało księżycowe światło. Dołączyła do nich Chelsea. Zatrzymała wzrok na ogniu żarzącego się kominka.
W pomieszczeniu zapadła cisza, której nikt z nich nie śmiał przerwać.
- Kim jesteście? - szepnęła Avalon, starając się zapanować nad drżącym głosem. Powoli przesunęła dłoń po poręczy.
- Nie jesteśmy uczniami z wymiany - zaczęła Chelsea.
Chodziła pewnie, z nonszalancją, wyraźnie dominując nad resztą grupy.
- Zdążyłam się domyśleć - mruknęła Avalon. - Zabiliście go?
- Jego nie da się zabić - odezwał się Tyler. - To łowca. Poluje na nas i gdyby ktokolwiek go zabił, zginąłby razem z nim. My tylko daliśmy mu małą nauczkę.
- Czego ode mnie chciał?
- Myśleli, że jesteś kolejną dziewczyną Tylera, dzięki której będą mogli go szantażować - powiedziała brunetka.
Osiemnastolatka na chwilę zetknęła się ze spojrzeniem Tylera, jednak szybko spuściła wzrok.
- Skąd wiedział, że mam z nim coś wspólnego?
- Oni nas obserwują. Nieustannie. Musieli was widzieć razem - szepnęła melodyjnie Mackenzie.
- Oni? Jest ich więcej?
- Nie wiemy ilu ich jest, nie wiemy kim są. Łowcą może być sprzedawca pączków, dyrektor korporacji albo nawet szkolna sprzątaczka. - Chelsea podeszła do Avalon, która wciąż stała na schodach.
- Nie odpowiedzieliście na moje pytanie. Kim jesteście i czego ode mnie chcecie? - Serce Avalon podskakiwało.
- Nie jesteśmy uczniami z Australii. Pochodzimy z Europy i Ameryki. Każdy z nas potrafi zrobić rzeczy, do których nie są zdolni zwykli ludzie. - Chelsea zawiesiła głos.
- To znaczy?
- To znaczy, że jesteś medium i potrafisz robić różne, całkiem odjazdowe czary mary - powiedział Tyler z drwiącym uśmieszkiem.
Avalon zmaglowała go zatrwożonym spojrzeniem.
- Potrafię zabić, sprawić ból dotykiem lub spojrzeniem. Ethan posiada umiejętność samoleczenia, sterowania ludzkim zdrowiem i szybkością starzenia się. Oprócz tego, potrafi leczyć innych. Tyler potrafi zmieniać wspomnienia, wymazywać je. Umie sprawić, że rzeczywistość będziesz myliła ze snem i na odwrót. Może cię zahipnotyzować. Jedno spojrzenie wystarczy, żebyś zrobiła co zechce lub żeby całkowicie zmienił twoje wspomnienia. Mackenzie korzystając z energii natury, kontaktuje się ze zmarłymi. Rozmawia z nimi, słyszy ich rozpaczliwe krzyki i błagania, by z powrotem wpuściła ich do świata żywych. Clayton może odczytać myśli za pomocą zwykłego dotyku. Nasze zmysły są wyostrzone, kieruje nami intuicja. Jesteśmy bardziej sprawni fizycznie niż śmiertelnicy.
- Co ja mam z tym wspólnego?
- Od zawsze różniłaś się od innych, prawda? Świetna pamięć, sprawność fizyczna i umysłowa. Twój organizm reagował na różne substancje inaczej niż twoich rówieśników. W niektórych warunkach czułaś się lepiej, w innych gorzej. Jesteś jedną z nas, Avalon - powiedziała przekonująco. - Przyjechaliśmy do Pensylwanii, bo jesteś nam potrzebna.
- Cheals oczywiście musiała dopiąć swego. Obmyśliła ten niecny plan, który miał cię do nas zwerbować. Tak więc "drużyna A" wybrała się do twojego liceum udając zwykłych uczniów z wymiany. Coś epickiego - powiedział Tyler sarkastycznie, przegryzając jabłko.
Brunetka przełknęła głośno ślinę.
- Jesteś obdarzona - odezwała się Mackenzie spokojnym, cichym głosem.
- Obdarzona? Chyba raczej przeklęta - odparła.
- Łowcy od wieków nas poszukują. Pozabijali nasze rodziny, żeby nas zdobyć. Wykończyli wszystkich z naszych miast i wiosek. Przyglądaliśmy się temu i nic nie mogliśmy zrobić. Byliśmy zagubieni. Musieliśmy uciekać. Każdy osobno - powiedziała Chelsea, a jej tęczówki w kolorze gorzkiej kawy się zaszkliły. Po jej okrągłym, zaróżowionym policzku spłynęła łza.
- Dopóki nie odnalazł nas Michael. Połączył nas. Stworzył z nas rodzinę. On wiedział co mamy robić, jakie jest nasze przeznaczenie i jak mamy zniszczyć łowców - powiedział Ethan. - Ale uprowadzono go. Zostaliśmy sami i nie wiemy co mamy robić. Musimy go odzyskać.
Avalon westchnęła ciężko.
- Powinniście się leczyć! - warknęła. Ominęła Chelsea, jednak ta szybko złapała jej nadgarstek.
- Spójrz na swoje przedramię - rozkazała.
Avalon spuściła wzrok. Rana się zagoiła i nie było po niej ani śladu. Nie czuła bólu ani pieczenia.
- To dzięki Ethanowi - szepnęła.
- To niemożliwe... - Dziewczyna dotknęła swojej ręki wodząc po niej opuszkami palców.
- Musimy cię wyszkolić. Potrzebujesz nas - powiedziała surowo Chelsea.
- Pomyliliście mnie z kimś... Zostawcie mnie w spokoju, proszę. Nie chcę mieć z wami nic wspólnego. - Wyrwała się z uścisku dziewczyny.
Głos Chelsea zatrzymał Avalon, gdy łapała za klamkę.
- Nie powinnaś wracać sama. Zwłaszcza po tym, co się dzisiaj stało, nie sądzisz? - powiedziała spokojnym, opanowanym głosem, opierając się o framugę.
- Pójdę z nią. - Tyler złapał skórzaną kurtkę, otwierając drzwi przed brunetką. Spojrzała przelotnie na osoby, które pozostały w salonie, jednak nic nie powiedziała.

Tyler i Avalon szli w ciszy. Cienie mroku otulały ich z każdej strony. Czarną sukienką brunetki bawił się zimny wiatr. On stąpał pewnie, machając swobodnie rękoma.
Odchrząknęła cicho.
- Dlaczego pozwoliłeś mi na to, żebym wszystko sobie przypomniała? Wtedy, przed moim domem - szepnęła.
Spojrzał uważnie na jej długie, kasztanowe włosy splątane przez wiatr. Na zagubioną, przestraszoną minę i wciąż drżące ze strachu dłonie.
- Ponieważ zasługujesz na to, by znać prawdę - odparł bez zastanowienia.
- Musieliście mnie z kimś pomylić.
- Możliwe... Ale Chelsea wierzy w każde słowo Michaela nie zważając na to, ile razy nas oszukał - powiedział. - A ty... Ty jesteś bardziej niezwykła niż ci się wydaje - dodał szeptem.
Stanęli przed werandą jej domu.
Brunet zauważył, że Avalon patrzyła na niego inaczej niż reszta dziewczyn. Była odporna na jego urok.
- Dziękuję, że mnie uratowałeś...
- Wyjaśnijmy coś sobie. Nie jestem żadnym superbohaterem. Dobre uczynki są zarezerwowane dla dobrych ludzi. Ja nie jestem dobry... Z resztą, ktoś musi odwalać brudną robotę.
Avalon spojrzała w jego źrenice, które powiększyły się znacznie, gdy na nią patrzył. Księżyc odbijający się jak w lustrze w jego oczach przypomniał jej ognisko. Śmierć Ashley. Ponownie zobaczyła jak upada z klifu i nagle zdała sobie sprawę, że to nie był wypadek. Tyler był tam, znał ją przed jej śmiercią.
Wszystko wskazywało na jedno. Każdy dowód tworzył logiczną całość.
- O mój Boże... To ty zmusiłeś Ashley, żeby skoczyła - powiedziała cicho.
- Domyśliłaś się. - Westchnął. - Wiedziałem, że masz w sobie coś więcej niż ładną buzię.
- Zabiłeś ją! - krzyknęła. - Ty draniu, zabiłeś ją i jeszcze masz to gdzieś?! - Chciała go uderzyć, jednak on odparł jej atak.
- Nie dramatyzuj... Kiedyś i tak by umarła. To tylko kwestia czasu - powiedział bez cienia żalu w głosie.
- Jak mogłeś! - wrzasnęła, po raz kolejny wymierzając mu cios pięścią.
- Waleczna z ciebie dziewczyna.
- To wszystko jest nienormalnie - powiedziała cicho, a do jej oczu napłynęły łzy.
- Przyzwyczaisz się.
Dziewczyna z całych sił go spoliczkowała. Zmarszczył brwi patrząc się na nią ze złością. Avalon szybko weszła po schodach.
- Zaczekaj - powiedział groźnie.
Zatrzymała się.
- A co jeśli... - zaczął powoli. - Możemy wskrzesić twoją matkę i wyleczyć brata?
- Nie jesteście w stanie - warknęła nie odwracając się. Tyler wyczuł w jej głosie zwątpienie.
- Na tym świecie istnieją rzeczy, o których nie masz pojęcia, istoty, o których czytałaś tylko w książkach i magia, która potrafi zdziałać wszystko. Nie wiesz, do czego jesteśmy zdolni. To miasto jest bardziej pokręcone niż ci się wydaje, Avalon - powiedział. - Ty pomożesz nam, my tobie. Zastanów się nad tym.
Dziewczyna chwyciła za klamkę. Poczuła mocny podmuch wiatru, a kiedy się odwróciła, jego już nie było. Weszła do domu. Zsunęła się po drzwiach wybuchając spazmatycznym płaczem.
Tak ciężko było jej uwierzyć w to, co zobaczyła.
Tak ciężko było jej uwierzyć w to, że to nie jest jeden z tych dziwnych snów.

od autorki: Chyba wszystko się w miarę wyjaśniło. :) Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was na śmierć.
AAAA, to już 5 rozdział *brawa dla mnie* hahah. Dziękuję Wam bardzo za każdy komentarz. Za wszystkie miłe słowa, które mobilizują mnie do pisania, ale też za konstruktywną krytykę, która jest równie mobilizująca. Mam ferie, więc kolejny rozdział powinien pojawić się szybciej. Będę wdzięczna za każdy komentarz.
Dziękuję, że ze mną jesteście i za to, że pozwalacie mi spełniać marzenia. Pisanie jest moją pasją, a kiedy innym się podoba, to jestem jeszcze bardziej zachwycona <3. Kocham Was!
Póki co, pozytywna energia się mnie trzyma!
Niech moc będzie z Wami, Ameliaxx :D

Jeśli chcecie być informowane o nowych rozdziałach, napiszcie swój nr GG w komentarzu. :)

8 komentarzy:

  1. Oczywiście rozdział fantastyczny. Nie spodziewałam się, że Avalon tak szybko dowie się prawdy. Mam nadzieje, że dołączy do tamtej piątki.
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Czekam z niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń
  2. ejj, ale ja tak poważnie tyle razy mówiłam o książce, żebys napisała... toc to zrobi taką furorę jak Harry Pother czy saga Zmierzch ! naprawde ! :)
    ojj, zaczyna sie romansik Ivy i Ethan ;) i Taylor z Avalon..ale ja chce Liama ! :D
    a co potrafi Avalon ? czyżbym niezauważyła w tym rozdziale, bo wiesz troche śpiąca jestem i dlatego mogłam cos przeoczyc :) jak tak to przepraszam..

    czekam na nastęony xx

    Klaudia Citylondon

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci ♥
      Jeśli chodzi o Avalon, wszystko się wyjaśni !prawdopodobnie! w rozdziale 6.
      Dostaniesz też Liama i to w następnym rozdziale. Więcej nie zdradzę. Postaram się dodać w ten piątek. :)
      Pozdrawiam Cię gorąco i jeszcze raz bardzo dziękuję, Ameliaxx

      Usuń
  3. ooooo jaram się ;p
    nie mogę się doczekać następnego rozdziału!
    rozdział świetny <3
    pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Boskie i na maksa wciągające. Tajemniczość tej historii i styl pisania naprawdę uzależnia. Czekam na kolejne rozdziały.
    Z tego co przeczytałam w komentarzech to nie jest to Twoje pierwsze opowiadanie, mogłabyś dołączyć gdzieś linki z pozostałymi ? bardzo podoba mi się to jak piszesz i z chęcią poczytałabym też inne opowiadania :)
    Pozdrawiam. Paula

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli mam być szczera, to nie lubię wracać do moich poprzednich opowiadań. Czytając je teraz, wydają mi się być zupełną klapą. Mimo wszystko, mogę podesłać Ci linki pod warunkiem, że napiszesz co o nich sądzisz. Taki mały szantażyk, bo jestem bardzo ciekawa czy piszę lepiej czy może idzie mi coraz gorzej ;). Mało kto wie, że tak na prawdę napisałam 5 opowiadań, ale większość rozpoznaje mnie po moim pierwszym opowiadaniu More Than This:
      http://morethanthisameliaxoxo.blogspot.com/
      i drugim This is a beautiful mistake:
      http://this-is-a-beautiful-mistake.blogspot.com/
      Te opowiadania wiele mi dały i we mnie zmieniły, więc nie mam sumienia, żeby je usunąć. To takie moje małe dzieci i w sumie je kocham (to mogło wydać się dziwne hahah). No, w każdym razie, przyjemnej lektury ;)

      Usuń
    2. Ehh .. okropna jesteś ! Przez ciebie rozmazałam cały makijaż -.-. Czytając "More that this" ryczałam jak bóbr, to ze szczęścia to ze smutku (zazwyczaj tak mam) :P. Co do zakończenia to hm .. analizując je byłam cholernie na Ciebie zła jak mogłaś rozwalić ich związek i dręczyły mnie pytania "jak?" i "czemu?" lecz po przeczytaniu ostatniego zdania na mojej twarzy pojawiła się banan który nie mógł z niej zejść :D
      Co do "This is a beautiful mistake" trzymało w niepewności do końca. Ciężko cokolwiek napisać bo po prostu słów brakuje.
      Cały czas dręczy mnie pytanie "skąd ona bierze pomysły na te historie?" bo na prawdę są niezwykłe.
      Talentu pisarskiego nic tylko Ci zazdrościć ! ~ Paula

      Usuń
  5. Pierwszy raz jak coś czytałam, to gryzłam rękaw od bluzki. Rozdział był bardzo wciągający i dużo się działo. Tak szybko jak zaczęłam go czytać, tak szybko skończyłam. c: Coś już się wyjaśniło i jestem bardzo ciekawa, co zrobi Avalon. Zgodzi się na to wszystko? Chyba będzie musiała, bo teraz grozi jej jeszcze większe niebezpieczeństwo. Tyler coraz bardziej mi się nie podoba. Avalon mu zaimponowała tym, że nie zwraca na niego uwagi, tak jak inne dziewczyny. Myślę, że będzie chciał to wykorzystać. Jego "duma" może dać o sobie znać.
    Mówiłam Ci już, że Cię uwielbiam? :)

    Pozdrawiam i życzę dużo weny :3


    Zapraszam do mnie, jestem bardzo ciekawa Twojej opinii :) lying-naked-on-the-floor.blogspot.com/ xx

    OdpowiedzUsuń