czwartek, 7 lutego 2013

Rozdział 3


Chelsea usiadła na fotelu obitym czarną skórą. Trzymając w dłoniach butelkę bourbonu, patrzyła na Avalon przez pryzmat szkła. Do salonu wszedł Tyler.
- Nie musiałeś tego robić - mruknęła, nie odrywając wzroku od bursztynu alkoholu.
- Nie musiałem. Chciałem. - Spojrzał się prosto w czekoladowe tęczówki Cheals, jednak ta po chwili spuściła wzrok.
- Przelałeś niewinną krew, Tyler. Wiesz dobrze, że za to kiedyś zapłacisz - powiedziała, stukając długimi paznokciami o szkło.
- Jak do tej pory, wszystko uchodziło nam na sucho. Z resztą, od kiedy jesteś taka sentymentalna? Oni i tak wkrótce zginą.
- Myślę o jej rodzinie... Nie pamiętasz, jak to my grzebaliśmy swoich bliskich? Zginęli, bo nas chronili.
- Empatia raczej nie jest twoją mocną stroną, Cheals.
- Dlaczego to zrobiłeś, Tyler? - warknęła.
- Z nudów, dla zabawy... Wybierz co wolisz. - Mrugnął okiem w jej stronę.
Chelsea podniosła się, powoli tracąc nad sobą panowanie.
Nagle Avalon cicho jęknęła. Ich spojrzenie przeniosło się na dziewczynę, delikatnie rozwierającą powieki.
Kiedy tylko spostrzegła, gdzie się znajduje, wzdrygnęła się lekko.
- Pamiętasz mnie? - zapytała Chelsea, pochylając się nad nią.
Avalon pokiwała głową. Wskazującymi palcami zaczęła rozmasowywać bolące skronie.
Podniosła się.
- Co się tam wydarzyło?
- Upiłaś się. Tyler zabrał cię do naszego domu - powiedziała. - Avalon... - dodała szeptem po dłuższej chwili ciszy.
Dziewczyna spojrzała na nią pytająco. Jej ciało zadrżało. Nieprzyjemne, zimne dreszcze obeszły ją z każdej strony. Miała silne przeczucie, że stało się coś złego.
Zmarszczyła brwi.
- Ashley nie żyje. Popełniła samobójstwo.
- Ash? Nie... Widziałam ją jeszcze wczoraj. To pomyłka - zaprzeczyła, uśmiechając się lekko.
Tyler spojrzał się na nią.
- Avalon, ona nie żyje. Uwierz. - Stal jego tęczówek błysnęła groźnie. Avalon poczuła się tak, jakby miliony maleńkich szpilek przebijały wolno jej miękką, delikatną skórę.
Uwierzyła.
- Ashley... - Zakryła dłonią otwarte usta.
Spojrzała uważnie na Tylera, później na Chelsea.
- Powinnaś wrócić do domu. Mogę cię odwieźć i dać jakieś ciuchy na zmianę. - Wskazała na jej pomiętą, liliową sukienkę.
- Dziękuję, poradzę sobie - odparła z nieufnością. - Znam te tereny.
Cheals zaczerpnęła głośno powietrza.
- Dobrze, w takim razie... To mój przyjaciel, Tyler - przedstawiła Avalon bruneta. Wydawało jej się, że widziała go już gdzieś wcześniej. - Tyler, zawołaj Mackenzie. Odprowadzi naszego gościa do mostu. Stamtąd powinna już odnaleźć drogę do centrum.
Brunet zmaglował Cheals nienawistnym spojrzeniem, po czym udał się na górę.
Zszedł razem z blondynką.
Dziewczyna wyglądała jak laleczka z porcelany. Miała nieskazitelną, bladą cerę. Jej oczy były błękitne, bardzo jasne. Włosy wyglądały tak, jakby były przeplatane złotymi nitkami. Poruszała się z gracją. Stąpała delikatnie, niepewnie. Ubrana była w kremową, bawełnianą sukienkę.
Podeszła do Chelsea.
- Odprowadź ją i wróć. Jasne? - Brunetka wydała polecenie groźnym i suchym głosem.
Mackenzie kiwnęła głową.
Wyprowadziła Avalon z terenu ogromnej posiadłości. Szły w ciszy, którą po chwili przerwała piętnastolatka.
- Ashley była twoją przyjaciółką? - zapytała głosem tak melodyjnym, że nawet słowiki zdawały się milknąć, by móc wsłuchiwać się w to, co mówi.
- Była moją koleżanką. Właściwie, miałyśmy tylko dwie lekcje - odparła. - Też jesteś z Australii? - zapytała.
- Clay to mój starszy brat. - Jej czoło zmarszczyło się lekko.
- Na jak długo zamierzacie zostać?
Blondynka wzruszyła ramionami.
Ponownie zapanowała cisza, która krępowała Avalon. Bardzo bolała ją głowa. Nawet nie miała siły, żeby racjonalnie myśleć czy zadawać jakiekolwiek pytania dotyczące śmierci dziewczyny. Nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, co tak właściwie stało się wczorajszego wieczoru.
Mackenzie lubiła milczenie. Mogła wtedy wsłuchiwać się w szum liści albo śmiech dzieci bawiących się w lasach.
Powoli zbliżały się do mostu Helmsdale.
- Pójdę do Ivy. Muszę z nią pogadać.
- Avalon...? - szepnęła. Rozejrzała się dookoła, jakby chciała się upewnić, że nikt jej nie usłyszy.  - Nie wierz we wszystko, co próbują ci wmówić. To, że kłamstwo wydaje się być bardziej rzeczywiste i logiczne, wcale nie znaczy, że jest prawdą. Nawet jeżeli ludzie w nie uwierzą, to wciąż kłamstwo. Pamiętaj, że niektórym osobom nie należy ufać. Bądź ostrożna - powiedziała z przejęciem.
Dotknęła dłoni Avalon.
Ręka blondynki była bardzo zimna, wręcz lodowata. Na jej skórze pojawiła się gęsia skórka. Jej dotyk sprawiał, że brunetka czuła, jakby z całego jej ciała uchodziło ciepło.
Mackenzie zabrała dłoń, odwróciła się na jednej pięcie i odeszła spokojnym, subtelnym krokiem.

Mackenzie udała się w stronę miasta. Powietrze tego dnia było gorące, ciężkie. Tuż nad nim, unosiła się chmara komarów. Blondynka lubiła słońce mimo, że jej blada, delikatna skóra była narażona na poparzenia.
Nie miała jeszcze okazji zwiedzić Uniontown. Do tej pory siedziała w zamknięciu i wiedziała, że gdy wróci, ponownie zostanie uwięziona.
Skorzystała z jedynej możliwej okazji.
Centrum było piękne. Niewielkie miasto miało swój niezaprzeczalny urok. Zapach świeżych kwiatów z kwiaciarni i pączków z cukierni delikatnie drażnił jej nozdrza. Dziewczyna oblizała wargi.
Przechadzając się wąskimi uliczkami, zauważyła bibliotekę. Żwawym krokiem ruszyła w jej stronę. Cichy dzwoneczek zapowiedział wejście dziewczyny. Za ladą stała starsza pani. Uśmiechała się sympatycznie do Mackenzie. Ta nieśmiało odwzajemniła uśmiech. Zapach starych, setki razy wypożyczonych lektur i tysiące razy poprzewracanych stron poplamionych herbatą zamącił w jej głowie.
Weszła pomiędzy regały. Złapała za jedną z książek, z której tytułem już kiedyś się spotkała. Usiadła na podłodze i zaczęła czytać. Dopiero ciche skrzypienie oderwało ją od powieści.
- Dobry wybór. - Usłyszała nad sobą miły, ciepły głos. - Osobiście uważam, że zakończenie mogłoby być trochę lepsze, ale to kwestia gustu.
- A jakie jest zakończenie? - zapytała chłopaka, który zakłócił jej spokój.
- Żeby się dowiedzieć, musisz przeczytać - odparł.
- Powiedz mi, proszę. - Uśmiechnęła się.
- Zakończenie jest... Jest szczęśliwe.
- To chyba dobrze, prawda? - Jej głos zadrżał nieznacznie.
- Nie wszystko jest takie jak w książkach. Nie każda historia ma swoje szczęśliwe zakończenie.
Dziewczyna spojrzała się na bruneta. Trzymał dłoń na kole wózka inwalidzkiego. Wodził opuszkami palców po grzbietach książek równo ustawionych na półkach.
- Właśnie po to są. Pozwalają chociaż na chwilę uwolnić od bólu bycia sobą. Dzięki nim każda dziewczynka może być księżniczką, a chłopiec rycerzem. To nasza jedyna ucieczka przez światem.
Brunet przyjrzał się uważnie dziewczynie. Obserwował jej delikatną, bladą cerę i włosy, które oświetlał klin światła wpadający przez witrynę.
- Jesteś z Uniontown? - zapytał. - Nigdy wcześniej cię tutaj nie widziałem.
- Wkrótce wyjeżdżam - wymigała się od odpowiedzi. Nie chciała go okłamywać.
- Mam na imię Jason, a ty jesteś?
- Jestem Mackenzie. - Uśmiechnęła się sympatycznie, ściskając jego dłoń.

Avalon w drodze powrotnej od Ivy, wstąpiła do Liama. Zapukała rytmicznie do jego drzwi. Było po godzinie dwunastej.
Mieszkał w niewielkim, murowanym domu kilka przecznic dalej od Avalon. Kiedy brunet otworzył, dziewczyna wskoczyła w jego ramiona.
- Chryste, Avalon. Co cię napadło? - Zaśmiał się.
- Tęskniłam. - Przycisnęła swoje wargi do jego ust.
- Wejdź.
Dziewczyna weszła do środka. Rozejrzała się po pierwszym piętrze. Jego rodziców nie było. Znowu. Liam nie lubił rozmawiać o swojej rodzinie. Avalon wiedziała tylko, że pani Payne pracuje w Pittsburgu, a pan Payne mieszka na stałe w Europie i nie utrzymuje kontaktu z synem.
- Martwiłem się o ciebie wczoraj. Nie strasz mnie tak nigdy więcej - powiedział, trzymając dłonie na jej biodrach. Avalon to lubiła. Lubiła, kiedy ją dotykał. Zawsze był taki delikatny, wrażliwy i troskliwy. Przez jej ciało przechodziły ciepłe impulsy, jakby swoimi dłońmi pobudzał każdą część jej ciała.
- Na szczęście Chelsea mnie uspokoiła. Powiedziała, że jesteś bezpieczna i poszłaś do domu. Chciałem do ciebie wpaść, ale było już strasznie późno. Z resztą, ta cała sytuacja z Ashley... Rozumiesz chyba?
Avalon nieco zdziwiona, pokiwała głową. Chelsea okłamała chłopaka. W końcu, nie obudziła się w swoim łóżku, tylko w zupełnie obcym domu.
- Przepraszam, mogłam zadzwonić - powiedziała, po czym obmacała kieszenie szukając komórki. Wyjęła ją. Spojrzała na dłoń, a wtedy zorientowała się, że jej nadgarstka nie zdobi złota bransoletka, której nigdy nie ściągała. - No bez żartów... - Westchnęła ciężko.
- Może zostawiłaś ją w domu?
Gdyby od ogniska była chociaż przez chwilę w domu, pewnie mogłaby ją tam zostawić. Nie chciała jednak niszczyć przekonania Liama o tym, że noc spędziła u siebie, co przecież mijało się z prawdą szerokim łukiem.
- Może tak - szepnęła. Kiedy kłamała, jej głos stawał się chrypliwy i cichszy.
- A jak czuje się Ivy? Mam nadzieję, że lepiej niż ja... Od rana głowa mi pęka - zapytał bez podejrzeń. Nawet nie zauważył, że Avalon ma na sobie te same ciuchy co wczoraj.
- Nie rozmawiała ze mną zbyt wiele. Kiedy do niej przyszłam zachowywała się jakoś dziwnie. Chyba wciąż nie może pogodzić się z tym, co się stało.
Liam przytulił ją mocno.
- To wszystko moja wina. - Przyłożyła twarz do jego torsu. On ujął jej podbródek.
- W niczym nie ma twojej winy. Ani w śmierci twojej matki, ani Ashley.
- Co ty możesz wiedzieć... - powiedziała półgębkiem.
- Wiem tylko, że nie chcę ciebie stracić. Nie chcę stracić mojej drobnej, uśmiechniętej Avalon. Gabrielle i Ashley umarły, ale ty Av... Ty też nie żyjesz.
- Nie potrafię zapomnieć - wyszeptała.
- W takim razie, porozmawiaj ze mną, Avalon. Staliśmy się dla siebie obcy, nie widzisz tego?
Pokiwała głową.
- Kocham cię, Avalon - wyszeptał żarliwe do jej ucha.
Przestraszyła się.
Byli ze sobą już prawie rok, ale nigdy tego nie powiedział. Ona z resztą też nie. To nie były zwykłe słowa, które wypowiadało się od tak byle gdzie i byle kiedy. Avalon traktowała je śmiertelnie poważnie. Musiała być pewna swoich uczuć, żeby je odwzajemnić.
Chłopak poprowadził palce wzdłuż linii jej kości policzkowych.
- Nie spiesz się. - Uśmiechnął się kącikiem ust.
Położyła dłonie na jego karku, po czym musnęła jego usta. Uwielbiała, kiedy się uśmiechał, gdy go całowała.

Avalon otworzyła drzwi do domu.
Ściągnęła buty, po czym niedbale rzuciła je w kąt. Weszła do kuchni rozglądając się za Josephem. Pewnie pojechał do pracy, pomyślała. Zajmował się zarządzaniem, ale dziewczyna nigdy nie pytała, na czym dokładnie .
- Jason! - wrzasnęła.
Nie dostała odpowiedzi.
Wbiegła na górę. Skierowała się do swojego pokoju, żeby odwiesić siwy sweter na miejsce. Teraz marzyła tylko o gorącej kąpieli. Mimo, że dziewczyna umyła się i uczesała u Ivy, to wciąż czuła zapach ubrań przesączonych dymem ogniska.
Złapała klamkę.
Na łóżku przykrytym białą pierzyną siedział Tyler. Dziewczyna cofnęła się o krok, kiedy go zobaczyła. Zlękła się.
- Spokojnie. - Podniósł się gwałtownie. - Przyniosłem to. - Wyciągnął z kieszeni spodni złotą bransoletkę. - Musiała ci wypaść, kiedy wychodziłaś.
- Dzięki - odparła. Odebrała ją, po czym spróbowała założyć na dłoń.
Tyler podszedł do niej. Uniósł jej rękę. Sprawnie zapiął biżuterię na jej nadgarstku. Ich oczy na chwilę się ze sobą spotkały. Brunet zauważył jakiego koloru były jej tęczówki. Zielone, jak świeża trawa na polanie.
Dziewczyna spuściła wzrok czując, że powoli zatraca się w jego magnetyzującym spojrzeniu.
- Jak się czujesz? - zapytał.
Nienawidziła tego pytania. Miała ochotę rzucić się na łóżko i z całych sił krzyknąć w poduszkę, ale odparła tylko:
- Trochę lepiej.
Chłopak spojrzał w jej podkrążone, zmęczone oczy i bladą twarz. Nie wyglądała dobrze.
- Co sprawia ci przyjemność? - zapytał nagle.
Avalon zmarszczyła brwi.
- Słyszałaś, co powiedziałem.
Dziewczyna zastanowiła się przez chwilę, po czym skupiła wzrok na rodzinnym zdjęciu leżącym na etażerce. Przypomniało jej się lato spędzone z mamą, bratem i Josephem w Kanadzie.
- Lubię dotyk chłodnego powietrza na mojej twarzy. Lubię, kiedy deszcz pieści moje wargi. Lubię chodzić po górach i obserwować widoki rozciągające się przede mną. Lubię czuć, że jestem wolna, że do nikogo nie należę. Lubię obserwować wschody słońca i lubię wsłuchiwać się w szum morskich fal - wyszeptała. Odprężyła się.
- Kiedy czujesz się źle, wyobraź sobie, że tam jesteś. W miejscu, gdzie cały świat należy do ciebie i nic innego nie istnieje. Poświęć więcej czasu na to, co sprawia ci przyjemność. Nie przejmuj się tak życiem, nie traktuj go zbyt poważnie.
- Nie potrafię się nie przejmować.
- W takim razie, naucz się. Bo wiesz, ludzie nie mają uczuć. Żeby żyć, musisz być taka jak oni, albo nawet gorsza.
- Skąd ty się właściwie wziąłeś? - Avalon zaśmiała się cicho.
Tyler nie odpowiedział.
- Pójdę już. Do zobaczenia, Avalon Price. - Uśmiechnął się nonszalancko.
Wyszedł. Nawet nie miała siły, żeby zastanawiać się, skąd zna jej pełne personalia. Usłyszała głośne trzaśnięcie drzwiami i nagle poczuła niewyobrażalnie głośny pisk w czaszce. Rozbił się o każdą część jej ciała. Jej palce odrętwiały. Osunęła się na zimną ścianę w kolorze morelowym. Brakowało jej tchu, nie mogła oddychać.
Zwijała się w bólu.
Straciła przytomność.

Znajdowała się na polu. Była zima. Avalon marzła. Jej bose stopy były zanurzone w śniegu na wysokość łydek. Rozejrzała się dookoła. W oddali zauważyła niewielki, czerwono-pomarańczowy punkt. Zapragnęła przysunąć się bliżej i nagle jej ciało się przemieściło. Sterowała nim własną wolą. Zobaczyła płonącą chatę. Ogień rozprzestrzeniał się w zastraszającym tempie. Słyszała przeraźliwy płacz dzieci i krzyk dorosłych. Byli w środku, ale nie potrafiła ich stamtąd wydostać.
Przeraźliwe kłucie w sercu nie ustępowało.
Stojąc nieruchomo, przez załzawione oczy, przyglądała się ich śmierci.
Podeszła bliżej. Ogień był tak gorący. Dzieci przestały płakać, a krzyk dorosłych ucichł. Osunęła się na ziemię, zanosząc się płaczem.

Czuła, że odzyskuje przytomność. Otworzyła oczy. Wszystko było rozmazane i dopiero po chwili zobaczyła wyraźne kontury każdego z mebli. Odzyskała kontrolę nad ciałem, chociaż ruchy jakie mogła wykonywać wciąż były ograniczone. Ten sen wydawał się być tak realny...
Nie przejęła się omdleniem, bo nie był to pierwszy raz. Jednak ta wizja, czy cokolwiek innego to było...  To wydawało się być tak realistyczne.
Dotknęła polików. Były mokre.
Otrzepała ubranie.
Nagle zakręciło jej się w głowie. Podparła się o regał stojący przy toaletce.
Wzięła kilka głębokich oddechów.
Spokojnym krokiem podeszła do pokoju brata. Zapukała. Weszła bez zaproszenia.
- Gdzie Joseph? - zapytała.
Chłopak siedział przy bukowym biurku. Jego ołówek tańczył na białej kartce. Zamaszystymi ruchami zapełniał ją swoimi rysunkami.
Avalon uśmiechnęła się szeroko. Od śmierci matki nie rysował. Właściwie nie zajmował się niczym poza leżeniem w łóżku i czytaniem. Czasami Joseph jeździł z nim do miasta, ale Jason niechętnie opuszczał swoje cztery ściany.
Zachowywał się wyjątkowo normalnie. Nawet nie zwrócił uwagi siostrze, kiedy weszła do jego pokoju, a nie lubił, kiedy robiła to bez wyraźnego pozwolenia.
Avalon spojrzała na jego rysunki. Była na nich dziewczyna o pięknych blond włosach, ale zanim zdążyła się przyjrzeć, Jason przykrył je stertą komiksów.
- Wyszedł gdzieś całkiem niedawno. Musiał minąć się z tym facetem.
- Tylerem?
Pokiwał głową.
- Wydawał się być podejrzany...
- Skąd ten pomysł? - Uśmiechnęła się dociekliwie.
- Wrodzony, zdrowy sceptyzm, siostro - odparł, po czym z powrotem zabrał się za rysowanie.
- Pójdę zadzwonić do Josepha. Dobranoc. - Uśmiechnęła się lekko. Nie chciała mu przeszkadzać.
- Dobranoc, Avalon. - Odwzajemnił uśmiech.
Dziewczyna była szczęśliwa. Pierwszy raz od tak dawna rozmawiali ze sobą. Jak prawdziwe rodzeństwo. Całkiem normalnie. Jakby przeszłość zostawili za sobą i postawili krok do przodu.
Avalon brakowało brata.

Tyler wszedł do pokoju Chelsea. Dziewczyna właśnie się kąpała, jednak on bez krępacji zrzucił z siebie ubrania i dołączył do niej. Otworzył kabinę prysznicową. Złapał jej biodra rozmasowując delikatnie mydło, które wcześniej w siebie wtarła. Odwróciła się w jego stronę.
- Zrobiłeś co kazałam? - zapytała groźnie, oplątując ręce wokół jego karku.
- Lubię, kiedy jesteś niegrzeczna i starasz się nade mną zapanować. Powiem ci jedno. Nie ty jedna próbowałaś. - Pocałował ją.
- Zrobiłeś? - powtórzyła bardziej stanowczo.
- Oddałem jej bransoletkę i grzecznie wróciłem do domu.
- To dobrze. Bransoletka nasączona aronią powinna pomóc opanować gen. Teraz coraz częściej będzie się uaktywniał i musimy nad nią czuwać dopóki w pełni nad nim nie zapanuje.
- Musimy o tym teraz rozmawiać? Nie lepiej pójść się napić albo... No nie wiem, przetestować nowe łóżko w mojej sypialni?
- Tyler, ona wkrótce sobie wszystko przypomni. Hipnoza nie działa na nią tak, jak na innych ludzi. Nie mamy teraz czasu na seks.
- Ja zawsze mam czas na seks. Zwłaszcza ten niezobowiązujący.
- A próbowałeś kiedykolwiek innego? Wiesz jak to jest kochać się z osobą, do której się coś czuje? - zapytała unosząc jedną brew ku górze.
- Nie wiem, ale zaraz możemy się przekonać. - Pocałował ją w szyję, po czym zaczął schodzić coraz niżej...
Chelsea nie zaprotestowała.
 
od autorki: Dziękuję wszystkim osobom, które komentują rozdziały mojego opowiadania! Dziewczyny, nie wiecie jaką radość mi dajecie i jeszcze raz Wam za to mooocno dziękuję. ;*
Proszę o komentarze, bo to bardzo mi pomaga w dalszym pisaniu. Przy okazji, teraz już każdy może skomentować rozdział, nie tylko zarejestrowany użytkownik.
Pozdrawiam, Ameliaxx

Nie jestem do końca zadowolona z rozdziału, ale 4 będzie lepszy. :)

15 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. oo tak moge skomentować !! xx
    masz niesamowity talent, juz tyle razy Ci to mówiłam. ale nie pamiętam czy mówiłam Ci o książce..o książce, którą mam nadzieje napiszesz ;)
    wspaniały rozdział. chociaż nie wystepuje tu 1D (ale jest Liam i za to Cię kocham!!), to sa inni wspaniali bohaterowie, idealnie tu pasujący moim zdaniem.
    ciekawe czym ona będzie :D
    bardzo podoba mi sie fabuła tego opowiadnia,
    i czekam na nastepny :)

    Klaudia CityLondon xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam że cię zdenerwowałam nie zauważyłam wcześniej tej zakładki . Przed informacją Spam przeczytałam ten rozdział i wiem że Ashley koleżanka Avalon popełniła samobójstwo i że ma brata a jej mama zginęła. Oraz wiem że opowiadanie to nie jest o zespole One Direction.
    Jeszcze raz przepraszam za poprzedni komentarz mogłaś go po prostu usunąć , ale rozumiem twoją złość. :P Pozdrawiam i życzę dalszej weny :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta końcówka *-*

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham to jak piszesz.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny rozdział, kocham Twoje opowiadanie :D nie mogę doczekać się następnego ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Nominacja dla Ciebie do The Versatile Blogger Award za świetną robotę kochanie
    Sczegóły tutaj ---------------> http://one-direction-only-moments.blogspot.com/
    Kocham
    Emily<3

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajny :) dziękuję za informację na blogu, czekam na nowy, pozdrawiam :>

    http://my-world-with-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. coraz więcej pytań... no i tajemnic :D nie mogę doczekać się 4 rozdziału :D

    A xx

    OdpowiedzUsuń
  10. naprawdę ciekawe. nie mogę doczekać się rozwoju akcji:)) oby zaiskrzyło miedzy tylerem a avalon :3

    OdpowiedzUsuń
  11. Natknęłam się na bloga przypadkiem i - genialny *.*
    Kolejna osoba wpędza mnie w kompleksy...super.
    Czekam na CD,pozdrawiam i zapraszam do mnie ;*
    http://inlovewith1dstory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. znalazłam bloga przypadkiem i jest super *o*
    weny, czekam na nn ;3

    zapraszam do mnie, dopiero zaczynam :) http://socanwedoitalloveragain11.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Jesteś autorką najlepszych opowiadań, jakie kiedykolwiek czytałam. Masz ogromny talent i piszesz niesamowite, pełne emocji historie. Trzymam za ciebie kciuki i wybacz, że się w ogóle nie odzywam w komentarzach, chociaż czytam :)
    No i ostatnia sprawa : Nominowałam Cię do The Versatile Blogger Award, więcej informacji znajdziesz pod linkiem. *Super byłoby gdybyś została tam na dłużej, ale nie mówię tego głośno* :)
    http://faithmakesmiracles1d.blogspot.com/2013/02/the-versatile-blogger-award.html

    OdpowiedzUsuń
  14. Oooo ! Nie zakochałam się ! W opowiadania, tak ciekawym, że chce się więcej i więcej i więcej ... Poprostu nie moge się oderwać. Jestem ciekawa co sie dzieje głównej bohaterce, i tego chłopaka. Widzę, że jest typem podrywacza uzależnionego od zabawiania się z dziewczynami :D

    OdpowiedzUsuń