piątek, 5 kwietnia 2013

Rozdział 12

Zola Jesus - Skin

Jason trzymał w ramionach ciało Mackenzie. Jej twarz była trupio blada, a złociste włosy poszarzały. Na środku jej białej bluzki rozlewała się plama krwi.
Avalon upadła na kolana przed płaczącym bratem. Z jego ust wydobywał się głuchy, przeraźliwy jęk, a w oczach zagnieździła się rozpacz.
Objęła go ramieniem i przyłożyła jego głowę do swojej klatki piersiowej. Kołysała nim łagodnie, prosząc szeptem, by się uspokoił. Podniósł lekko wzrok i zobaczywszy Claytona stojącego w framudze, rozpłakał się jeszcze bardziej. Tuż za blondynem stał łańcuch adoracyjny. Chelsea, Michael, Ethan i na samym końcu, Tyler.
Do oczu Claya napłynęły łzy. Stał w bezruchu i dopiero po chwili rzucił się na kolana. Ujął jej twarz w dłonie i przyłożył czoło do lodowato zimnej twarzy.
Rozejrzał się dookoła.
- Ona nie żyje - powiedział cicho, jakby dopiero teraz w to uwierzył.
W pokoju panowała duchota, a powietrze było ciężkie i gęste. Można było na nim zawiesić siekierę.
- Na co się gapisz?! Ratuj ją, do cholery! - wrzasnął do Ethana, który stał rozkładając ręce bezradnie.
- Jest już za późno, nie mogę nic zrobić – powiedział surowo i opanowanie.
Clayton zacisnął z całych sił wargi i przycisnął do siebie jej martwe, filigranowe ciało. Zaczął nim lekko potrząsać. Łzy, którymi się krztusił opadały z pluskiem na jej twarz i dekolt.
Avalon patrzyła na nich spojrzeniem pełnym żalu i smutku. Tuż przy niej stał Liam, ale nawet nie zwróciłaby na niego uwagi, gdyby nie położył dłoni na jej ramieniu. Podniosła się i przytuliła do niego z całych sił, kładąc brodę w zgłębieniu jego ramienia. Myślała, że gdy zatonie w jego ramionach, ból ustanie i wszystko będzie dobrze, ale to jedynie sprawiło, że poczuła się jeszcze gorzej.
Ciężar osiadł na dnie duszy. Dusiła ją świadomość, że nie może nic zrobić.
Podeszła do Jasona i pomogła mu usiąść na wózku inwalidzkim. Wyciągnęła z kieszeni chusteczkę i podała ją mu, ale on zignorował jej starania.
Przyglądała się im uważnie dławiąc się spazmem. Clayton podniósł Mackenzie, Chelsea przykucnęła chowając twarz w dłonie. Chyba płakała. Michael stał i pociągał lekko nosem. Wyglądało to dość teatralnie. A Tyler podszedł do Jasona. Powiedział mu coś na ucho, po czym skierował się w stronę wyjścia. Wzrok chłopaka stał się ogłupiały. Wjechał do swojego pokoju i zakluczył drzwi.
Dziewczyna ruszyła śladem Tylera.
Szedł krokiem szybkim, pełnym gracji w stronę samochodu. Poruszał się jak pantera polująca na swoją ofiarę. Avalon złapała przegub jego ręki nie pozwalając mu wsiąść do auta. Kiedy się odwrócił, spojrzała w jego oczy. Nie płakał. Dziewczyna próbowała rozszyfrować jego spojrzenie. Było tak puste i zagubione…
- Co mu zrobiłeś? – zapytała.
- O czym mówisz?
- Oh, błagam… Doskonale wiesz o czym mówię.
- Zahipnotyzowałem go.
- Co zrobiłeś?!
- Słyszałaś.
- Ale po co?
- Zapomni o dzisiejszym wieczorze, o tym co się stało. Ty powiesz mu o jej śmierci i wyjaśnisz kim jesteśmy – powiedział spokojnie patrząc prosto w jej oczy.
Odwrócił się i otworzył przednie drzwi samochodu terenowego, którym przyjechał.
- Co masz zamiar zrobić? – zapytała.
- Nie będę siedział bezczynnie i czekał aż zmartwychwstanie - warknął.
Z trudem przełknęła ślinę.
- Jadę z tobą.
- To nie jest zabawa dla małych dziewczynek, Avalon. - Uśmiechnął się z udawaną uprzejmością.
- Nie jestem już małą dziewczynką! – odrzekła pewnym i w pełni świadomym głosem.
Była pewna siebie. Nikt nie miał już prawa jej mówić, że nie powinna, że nie może, że nie jest na to wystarczająco dobra i silna. Czuła jak przepełnia ją moc i pobudza każdą część jej ciała. Miała dość ciągłego rozkazywania.
- Imponujesz mi - powiedział Tyler, a ona uniosła głowę dumnie. - Swoją głupotą – dodał. - Łowcy zabiją cię bez mrugnięcia okiem.
- Zabawne, że mówi to facet, który jeszcze wczoraj czołgał się po ziemi z poharatanym ciałem – zadrwiła. – Jadę razem z tobą.
- Nie jedziesz.
- Tyler, nie zniosę już więcej morderstw. Zabójstwa ostatnio są na porządku dziennym, a ja już nie wiem kogo mam opłakiwać. Nie pozwolę, żeby komuś jeszcze coś się stało i jeśli tylko mogę zrobić cokolwiek, by pomóc, zrobię to.
Tyler westchnął ciężko.
- Ja prowadzę - oznajmił.
Avalon usiadła na miejscu pasażera. Zacisnęła palce na siedzeniu i otworzyła okno, aby do auta napływało świeże powietrze.
- Gdzie jedziemy?
- Zobaczysz. - Rzucił w jej stronę telefon komórkowy.
Avalon spojrzała na niego pytająco.
- Zadzwoń lepiej do swojego chłopaka. Pewnie postradał zmysły - mruknął obojętnie patrząc na szosę.
Dziewczyna wybrała numer. Nie musiała długo czekać na odzew.
- Liam?
-Co mam zrobić? - zapytał. Zupełnie jakby wiedział, że dziewczyna chce go o coś poprosić. Odchrząknęła cicho. Dziwnie się czuła mając do niego kolejną prośbę. Ostatnio każda rozmowa z nim wiązała się z jakąś zachcianką.
- Zaopiekuj się Jasonem, proszę - szepnęła. – Niedługo wrócę.
- Jasne - odparł przytomnym głosem.
- Liam? - powiedziała cicho. - Kocham cię...
- Wiem, Avalon. - Uśmiechnął się kwaśno, po czym się rozłączył.
Dziewczyna odetchnęła głęboko i delikatnie przekręciła głowę w lewą stronę.
Przypatrzyła się profilowi Tylera. Gęste, wpadające w czerń włosy okalały jego twarz o nienagannych rysach, które równie dobrze mogły być wyrzeźbione przez średniowiecznego artystę. Jego oczy były tak niesamowicie piękne... Avalon nawet nie do końca wiedziała jakiego są koloru. Po ciemku wyglądały jak wzburzony ocean, a kiedy robiło się jaśniej, nabierały barwy jesiennych liści. Prosty nos prowadził do koralowych warg. Na szyi, przy obojczyku widniał pieprzyk w kształcie koniczynki. Wyglądał całkiem zabawnie.
Dopiero po chwili zrozumiała, że się na niego zwyczajnie gapi. Szybko odwróciła wzrok, nie zauważając usatysfakcjonowanego i dumnego spojrzenia Tylera.
Ethan spacerował po okolicy. Powolnym krokiem zbliżał się do mostu Helmsdale. Dopiero teraz był w stanie racjonalnie myśleć. Zaczęły gnębić go myśli i pytania. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego Mackenzie się poświęciła, dlaczego oddała swoje cenne życie za byle kogo. W końcu, nawet miłość do takiego czynu jej nie upoważniała. On nigdy nie popełniłby takiej głupoty. Niezależnie dla kogo.
Chelsea umyła jej klatkę piersiową z krwi i ubrała białą sukienkę, którą często nosiła. Wyglądała w niej jak nocna zjawa. Jej ciało rozkładało się szybciej od ciała zwykłego człowieka, a w ich domu zaczął unosić się odór jej zwłok.
Było mu trochę smutno. Czasem czuł się tak, jakby był wyprany z wszelkich emocji. Chciał przeżywać jej śmierć, ale nie potrafił. Był świadkiem tylu morderstw i każde następne wywierało na nim coraz mniejsze wrażenie. Jakaś część jego wiedziała, że Mackenzie wyrwała się z piekła i może nawet trochę jej zazdrościł.
W oddali zauważył cień jakiejś postaci. Leżała przy moście podpierając się na łokciach. Po chwili kontur stał się wyraźniejszy. Rozpoznał ją, to Ivy.
Ethan przyspieszył kroku. Dotknął jej ramienia, a ona odwróciła się raptownie. Nie wyglądała na zaskoczoną. Syknęła cicho wskazując na swoją nogę. Miała rozszarpane spodnie, a dżinsowy materiał nabrał koloru czerwonego. Na udzie rozlewała się plama świeżej krwi, a wokół niej rozrywała się skóra. Wyglądało to tak, jakby ktoś nożem przeciął jej skórę. Obrażenie nie było poważne, ale Ivy nie wyglądała najlepiej.   
- Kto ci to zrobił? - zapytał gorączkowo, klękając przy niej.
- Nie wiem. – Wzruszyła delikatnie ramionami. Spojrzała na ranę i pobladła.
- Powinien cię zbadać lekarz.
- W takim razie, zabierz mnie do niego – szepnęła. Wyciągnęła ręce i oplotła je wokół jego karku.
Szpital to było ostatnie miejsce, w jakim chłopak chciał się znaleźć. Uniósł ją bez problemu i spojrzał w jej błękitne, wiecznie błyszczące oczy.
Toczył walkę sam ze sobą, pomiędzy tym co powinien zrobić, a tym co chciał zrobić. Położyła blond głowę na jego klatce piersiowej.
- Boli – szepnęła cicho.
A niech to, pomyślał, Tyler może później wymazać jej pamięć.
Przycisnął dłoń do jej rany. Dziewczyna syknęła. Zamknął oczy. Poczuła chwilowe ukucie bólu, ale po chwili zastąpił go kojący podmuch świeżego, zimnego powietrza. Zagoiło się i jedynie materiał był wciąż postrzępiony.
Uśmiechnęła się z ulgą i położyła dłoń na jego delikatnym, dodającym mu uroku zaroście.
- Wiedziałam - szepnęła, po czym zemdlała.
Avalon wyszła z auta. Zabrał ją do Pittsburgha. Miasto o tej godzinie tętniło życiem. Dookoła roztaczał się blask neonowych szyldów lokali, z których dudniła głośna muzyka. Jeszcze nigdy nie była w tej dzielnicy, ale od razu ją oczarowała. Wszędzie stały wieżowce, ogromne bilboardy i miliardy świateł. Wszystko tak bardzo różniło się od niewielkiego Uniontown.
- Panie przodem. - Otworzył przed Avalon drzwi do jednej z mniejszych dyskotek. Wstęp był wolny, a przy bramce nie stało dwóch, potężnych goryli. W środku panował straszny gwar. Dla Avalon każdy dźwięk był spotęgowany. Słyszała nawet rozmowy na samym końcu lokalu. Przycisnęła dłonie do uszu.
- Weź kilka głębokich oddechów, powinno pomóc - powiedział Tyler ciągnąc ją za sobą.
Skorzystała z jego rady i poczuła się trochę lepiej.
- Czego szukamy? - zapytała.
- Zobaczysz... - Stanął przy barze i zamówił drinka.
Avalon odchrząknęła znacząco.
- Chyba mieliśmy się czymś zająć. – Postukała nagląco podeszwą buta.
- Ale przy okazji możemy się zabawić - odparł sącząc alkohol. Brunetka zmierzyła go piorunującym spojrzeniem. Odstawił pustą szklankę, której zawartość wypił jednym duszkiem. - Spokojnie, złość piękności szkodzi - skwitował.
Wyszeptał coś barmance na ucho. Mimo hałasu panującego w pomieszczeniu, Avalon skupiła się mocno i usłyszała dokładnie każde słowo. Nigdy jeszcze tego nie próbowała i nawet nie wiedziała, że tak potrafi.
Zapytał o namiary na niejakiego Adama. Kobieta powiedziała gdzie mogą go znaleźć, a Tyler puścił oko w jej stronę. Avalon przewróciła oczami.
Brunet odbił się od baru i złapał dłoń dziewczyny. Pociągnął ją na górę, na pierwsze piętro lokalu. Dziewczyna odetchnęła z ulgą, opatrując swoje uszy panującą ciszą.
- Naprawdę musisz flirtować z każdą kobietą, która oddycha? - powiedziała z obrzydzeniem, kiedy stanęli przed drzwiami do jednego z pokoi na piętrze. Korytarz był bardzo zaniedbany. Miejsce raczej nie należało do przytulnych czy luksusowych.  
- Zazdrosna? - Uniósł brwi, uśmiechając się grzecznie i sarkastycznie zarazem.
Avalon prychnęła, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Nie była zazdrosna! Oczywiście, że nie była zazdrosna... Przecież nie mogła być.
Otworzył drzwi kopniakiem.
- Ohyda - powiedziała cicho, zakrywając drogi oddechowe dłonią. W mieszkaniu strasznie śmierdziało. Na podłodze leżało skruszone szkło, meble były poprzewracane, a ściany podrapane. Wszystkie plakaty były podarte. Wszędzie fruwało mnóstwo piór z poduszek. Mieszkanie wyglądało gorzej niż po przejściu huraganu.
Zauważyła, że Tyler jest zaniepokojony.
- To na pewno jest to, czego szukamy? - zapytała cicho. Nie odpowiedział.
Weszła do pokoju obok i z trudem przełknęła ślinę. Zobaczyła martwe ciało mężczyzny. Od razu go rozpoznała. Tyler kiedyś ją do niego zaprowadził. Rozmawiali. W barze. Chwilę później został zaatakowany przez łowców.
Jego ciało było nabite na drewniany pal. W stare drewno wsiąknęła już krew. Jego włosy były nią posklejane. Avalon odwróciła się. Zrobiło jej się niedobrze.
- Kto to mógł zrobić? – zapytała.
- A jak myślisz? - odpowiedział. – Nie żyje od kilku dni… Cholera jasna! - krzyknął. Z całych sił kopnął jakiś regał, z którego z hukiem pospadały książki.
- Do czego był ci potrzebny?
- Współpracował z łowcami. Dopadli mnie wkrótce po tym, jak z nim rozmawiałem. To nie był przypadek. Najwidoczniej był już dla nich bezużyteczny, więc go zabili. Bali się, że może ich wydać.
Avalon skierowała wzrok na sponiewierane ciało mężczyzny. Tylko łowcy byli zdolni do takiego okrucieństwa.
- Powinniśmy je zakopać.
- Nie. Zostawimy je tutaj - zdecydował.
Tyler podszedł do zwłok mężczyzny. Jego głowa była odchylona, a gardło poderżnięte. Oczy miał otwarte, więc położył palce na powiekach i zamknął je. Tyler był wyraźnie rozwścieczony tym, że zgubili jedyny trop.
- Kiedy byliśmy w barze, Adam powiedział, że odebrałeś mu wszystko na czym mu zależało - powiedziała cicho Avalon.
 Tyler roześmiał się, chociaż ona nie widziała powodów do śmiechu.
- Zastanawiałem się, kiedy o to zapytasz - powiedział. - Zabiłem jego żonę, która była w ciąży – powiedział bez skruchy.
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Zrobiłem to, bo miałem na to ochotę. Nie pamiętasz, Avalon? Jestem tym złym.
Podszedł do niej. Był tak blisko, że mógł ją pocałować. Czuła jego oddech na swojej skórze. Spojrzała w jego oczy schowane pod groźnie zmarszczonymi, gęstymi brwiami.
- Kłamiesz.
- Nie kłamię - odparł unosząc głowę dumnie. Przybliżył się jeszcze bardziej. Jego klatka piersiowa dotykała jej tułowia. Nie wycofała się. Czuł jej szaleńcze bicie serca. Jej piersi rozpłaszczyły się na jego torsie. Uniosła ręce, żeby jego uderzyć, ale on szybko chwycił jej nadgarstki zaciskając na nich mocno palce.
- Co ty możesz wiedzieć o tym, jaki jestem. Nie znasz mnie. Nie masz pojęcia kim jestem i kim byłem zanim mnie poznałaś. Jesteś tak naiwna jak reszta i myślisz, że mnie naprawisz – wysyczał.
Poczuła jak policzki zaczynają ją piec. Spięła wargi w kreskę i spuściła wzrok. Wyrwała się sprawnym ruchem z jego uścisku.
Dziewczyna zbiegła na dół, ale on za nią nie ruszył. Kiedy tylko zniknęła, z całych sił uderzył pięścią w ścianę pomalowaną na kolor beżowy i przeklął siarczyście.

 
Avalon przedzierała się przez tłum napalonych studentów tańczących do muzyki granej przez rockową kapelę. Nagle ktoś zagrodził jej drogę. Podniosła głowę i zobaczyła młodego faceta napierającego na nią swoim ciałem. Był obrzydliwy. Po jego skórze spływał pot. Wydął wargi chcąc ją pocałować. Przywarł ją do ściany i zaczął szeptać coś do ucha. Jego napakowane ciało było tak blisko. Nie mogła się mu wyrwać. Powędrował swoją dłonią w stronę jej dekoltu. Krzyknęła, ale jej pisk zagłuszył tłum. Dusiła się chmurą jego obleśnego oddechu.
Nagle, facet zgiął się wpół. Zobaczyła Tylera. Bez problemu poradził sobie z mężczyzną, którego głowa odchyliła się do tyłu za sprawą ciosów zadawanych mu pięścią w twarz. Rzucił nim o krzesła i szybko pobiegli w stronę samochodu.
- Remis - powiedział przekręcając kluczyk w stacyjce.
- Słucham?
- Uratowałem cię z rąk seryjnego gwałciciela. Chyba należy mi się chociaż sympatyczny uśmiech.
Auto ruszyło, a ona zaczęła się śmiać ledwie łapiąc dech w piersi. Histerycznie i głośno, z samej siebie. Ale śmiech po chwili przerodził się w spazmatyczny płacz. Tyler się nie odezwał. Zamilkła dopiero po chwili.
Była wyczerpana. Patrzyła na drogę beznamiętnym, obojętnym wzrokiem.
Chelsea, Ethan i Michael krążyli nad nieprzytomną Ivy, podczas gdy Clayton stał na tarasie. Od kiedy wrócili, nie odezwał się ani słowem. Milczał. Rzadko się odzywał, ale tym razem milczał w inny sposób. Przeszywający ból dotykał każdego z nich, a w powietrzu wisiało cierpienie. Głucha cisza opanowała cały dom.
- Co z nią zrobimy? - zapytał Ethan patrząc na leżącą na ich kanapie Ivy.
- Możemy ją zahipnotyzować albo zabić – zaproponował Michael.
- Numer dwa, poproszę - odezwała się Chelsea.
Ivy drgnęła lekko skupiając na sobie ich wzrok. Podniosła się i rozmasowała skronie, a kiedy zobaczyła wyraźnie ich postacie, wzdrygnęła się.
Ku ich zdziwieniu, Ivy uśmiechnęła się delikatnie. Nie wyglądała na przestraszoną, ale na zadowoloną.
- Blondyneczce chyba odbiło – powiedziała szatynka.
- Nie - zaprzeczyła szybko. – Ja wiedziałam… Wiedziałam, że jest z wami coś nie tak. – Jej spojrzenie stało się bardziej przestraszone i wycofane.
- Zdecydowanie powinniśmy ją zabić - zdecydowała. Chelsea wiedziała, że Ivy była przyjaciółką Avalon, co tylko nadawało smaku całej sytuacji.
- Kim jesteście… Czarodziejami? - zapytała głosem małego dziecka, który rozpakowuje świąteczny prezent. Jej oczy zabłysnęły i zupełnie nie przejęła się słowami Chelsea.
Brunetka wybuchła pustym śmiechem, który ciągnął się w nieskończoność.
- Niech Tyler ją zahipnotyzuje – powiedział Ethan przerywając atak dziewczyny.
- Nie! Nie możecie mi tego zrobić! Ethan, nie możesz... - powiedziała patrząc na niego błagalnie.
Westchnął ciężko.
- Zabijcie ją… – powiedział gorzko, odwracając się od niej.
Ivy spojrzała na niego ze smutkiem. Rozbił jej uczucia w drobny mak. Już chciała się odezwać, ale przeszkodził jej głośny trzask drzwi. Spojrzała się w stronę wejścia i wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia. Avalon i Tyler stali po chwili tuż przed nią. Brunetka rozdziawiła usta.
- Ivy? - zapytała cicho.
- Kogo my tu mamy, Avalon Price we własnej osobie. - Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. Ściągnęła nawet swoje designerskie okulary, które nosiła od czasu do czasu. Wcale nie miała wady wzoku. Miały na celu podnosić jej iloraz inteligencji w oczach innych.
Dziewczyna czuła, jak zaczyna ją piec twarz i oblewa ją gigantyczny rumieniec.
- Co ona tutaj robi? - warknął Tyler.
- Ethan ją tu przyprowadził - odparła Chelsea z wymuszonym, sztucznym uśmiechem.
- Świetnie! Może zakupimy megafony i od razu oznajmimy całemu światu kim jesteśmy? - powiedział z sarkazmem. - Co jest tak trudne w słowie sekret, że nie potraficie go zrozumieć?!  
- Czyli wy wszyscy się znacie? - wtrąciła Ivy. – No ładnie, ładnie…
Avalon wiedziała, że najlepszym wyjściem byłoby zahipnotyzowanie jej. Blondynka nie zniosłaby tego, że dziewczyna tak długo ją okłamywała. Z zażenowaniem wbiła wzrok w podłogę.
- Ty też w tym wszystkim siedzisz? To już jasne, dlaczego ciągle masz mnie gdzieś!
- Ivy, to nie tak...
- Jestem twoją najlepszą przyjaciółką, do cholery! - wrzasnęła. Nie brakowało jej odwagi i tupetu nawet w obliczu niebezpieczeństwa.
- Ivy, proszę... - powtórzyła jeszcze bardziej błagalnie.
- Mam już dość kłamstw! Chcę natychmiast wiedzieć co się tu dzieje!
- Ja też mam dość, uwierz mi... - szepnęła, ale Ivy chyba nie zdążyła tego usłyszeć. Tyler szybko i mocno zacisnął palce na jej przedramieniu. Spojrzał w jej oczy, do których powoli napływały łzy.
- A teraz posłuchaj mnie uważnie, Ivy - powiedział spokojnym, ochrypłym głosem patrząc wprost w jej zdezorientowane oczy. Po chwili, jej wzrok stał się otępiały i uległy.
- Tyler! Nie rób tego! – krzyknęła Avalon, ale jej nie posłuchał.
- Zostaniesz tutaj, a kiedy wrócimy, Avalon wytłumaczy ci wszystko po kolei. Jasne?
Pokiwała głową. Zachowywała się jak marionetka, której sznurkami bawi się Tyler.
- Oszalałeś?! Ona nie może się o niczym dowiedzieć! - powiedziała Chelsea naciskając dosadnie na każde słowo.
Serce Avalon aż podskoczyło. Dlaczego to zrobił? Dlaczego nie wymazał jej pamięci?
Tyler zlekceważył szatynkę. Odwrócił się i udał na górę, by zabrać stamtąd ciało Mackenzie i zakopać je w lesie.
Stali obok siebie. Równi sobie. Oddychali ciężko patrząc na ciało Mackenzie wkładane do dziury w twardej glebie. Nie płakali, ale ich spojrzenia były pełne trwogi i żalu. Jedynie Avalon szlochała cicho, ale nikt jej nie słyszał. Las tłumił jej płacz. Dziewczyna nabrała w dłoń piasku i symbolicznie przysypała grudką jej martwe ciało. Przygryzała swoją wargę usiłując powstrzymać wybuch emocji. Zacisnęła palce w pięści starając się uspokoić paranoiczne bicie serca.
Na marne.
Jej ciało zostało zakopane. Chwilę wpatrywali się w ziemię, po czym jak gdyby nigdy nic zaczęli odchodzić w stronę domu. Milczeli. Jedynie Clay stał w miejscu. Nie płakał. Jego dłonie wiecznie schowane w kieszeniach, tym razem były zaciśnięte w pięści.
- Clayton? - wyszeptała.
Nie odezwał się.
- Nigdy nie będę miał dzieci. Nie pozwolę, żeby ktokolwiek przeze mnie musiał przechodzić przez to samo piekło - powiedział powoli wpatrując się beznamiętnie w przestrzeń. Jego spojrzenie błyszczało się od łez, które dzielnie wstrzymywał.
- Przykro mi.
- Nie, nie powinno być ci przykro - odparł. - Wiesz co? Zazdroszczę jej, że nie musi już się borykać z tym przekleństwem. Nie oszukujmy się, nasze życie to pasmo nieszczęść. Będzie mi jej brakowało, ale jednocześnie cieszę się. Cieszę się, ponieważ gdziekolwiek teraz się znajduje, na pewno jest tam jej lepiej niż tu, na Ziemi.
Avalon przełknęła z trudem ślinę obserwując jak jedna z jego ciężkich łez spada w dół uderzając z hukiem o podłoże.
- Ból kiedyś minie - powiedziała cicho, dotykając jego ramienia drżącą dłonią. - Twoja siostra poświęciła się dla mojego brata. Uratowała go i zawsze będę jej za to wdzięczna.
- Była cudowna, prawda? - Uśmiechnął się, jakby przywrócił o niej najmilsze wspomnienie. - Zawsze wieczorem przychodziłem do niej, patrzyliśmy się w gwiazdy i rozmawialiśmy. Powtarzała, że chciałaby zostać jedną z nich, a ja odpowiadałem, że świeci znacznie mocniej od nich wszystkich razem wziętych - dodał i spojrzał w niebo. Były na nim miliardy gwiazd, których widoczność ograniczały korony drzew. - A ból? Ból będzie ze mną aż do śmierci. On nie minie. Może da na moment o sobie zapomnieć, ale wystarczy jeden upadek, żeby znowu powrócił ze zdwojoną siłą. Będzie mi towarzyszył aż do końca. Prawda jest taka, że straciłem wszystko. Nie ma już nic, co by mnie tutaj trzymało.
- Clayton! Nie mów tak. - Złapała jego dłoń i uścisnęła mocno próbując go przywołać do porządku. - Masz mnie, masz nas i potrzebujemy cię. Ból powróci tylko wtedy, kiedy mu na to pozwolisz - powiedziała gorliwie, kładąc jego dłoń na swoim sercu. - Jesteś moim przyjacielem...
- Och, Avalon - szepnął. - Wybacz, że tak się stało, wybacz, że musisz przez nas teraz cierpieć.
- Nie, to nie prawda. Dzięki wam poznałam kim naprawdę jestem i już się nie boję. Nie pozwolę nigdy, żeby strach był silniejszy ode mnie i ty też nie pozwól. Clay, proszę... Nie pozwól na to.
Po jego policzkach spłynęły łzy, którym nie było końca. Emocje bawiły się nim jak kukiełką, rozszarpywały go.
- Masz naprawdę dobre serce, Avalon – powiedział.
Położyła dłonie na jego ramionach i przytuliła go mocno. Czuła bicie jego serca. Było spokojne.
Oderwała się od niego po chwili.
- Chciałbym móc pochować ją tak, jak należy to zrobić - szepnął. - Tak, jak robią to ludzie. Ale kogo ja oszukuję... Nie jesteśmy ludźmi, jesteśmy bestiami. Sprowadzamy na to miasto tak wiele cierpienia. Myślisz, że to się kiedyś zmieni? - zapytał.
- Może. Trzeba mieć nadzieję.
Ponownie spojrzał przed siebie. Na ziemię, pod którą zostało zakopane jej ciało. Zaczerpnął głośno powietrza, po czym odwrócił się na pięcie i ruszył przed siebie.
_________________________________________________________
No i już 12 rozdział na nami... :) Podeszłam do niego bardzo emocjonalnie i może nawet ciut za bardzo. Naprawdę, muszę się trochę opanować, bo autentycznie - każdy rozdział jest dłuższy od poprzedniego. :P Tylko jak już zacznę pisać, to ciężko jest mi przestać. Nie wiem kiedy dodam następny, to zależy od Was. Błagam, zmobilizujcie mnie!!!
Pozdrawiam Was serdecznie i dziękuję za wszystko, Ameliaxx :*


PS. Zakładka "Bohaterowie" wróciła po małym remoncie. :)

12 komentarzy:

  1. dziewczyno jesteś niesamowita kocham cię normalnie roździał świetny oby tak dalej

    OdpowiedzUsuń
  2. a jednak umarła... ;(
    zaskakujesz mnie i to bardzo i jest mi smutno.. wiesz że kocham Liama .. a tutaj cos sie święci z Taylerem.. ale wiesz co? nie przejmuj sie mną, naprawde. to Twój blog, Twoje opowiadanie, i pisz jak chcesz, ja i tak będę je czytać mimo to <3

    Klaudia CityLondon

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przejmuję się każdą z Was i uważnie czytam wszystkie komentarze. Blog może i jest mój, ale istnieje między innymi dzięki Tobie. Każdą opinię biorę sobie głęboko do serducha i każda liczy się dla mnie tak samo, więc nie gadaj mi tu głupot! :P
      Dziękuję Ci bardzo za komentarz i pozdrawiam cieplutko, Ameliaxx

      Usuń
    2. ale to nie znaczy że jakaś fanka ma wszystko zmienić :) dziękuje i również pozdrawiam xx

      K.CL

      Usuń
  3. A ja mam nadzieję, że Avalon dotrze do Tylera i odkryje w nim tego dobrego, a nie złego jak się nazwał. Wydaje mi się, że będzie z nim... właściwie to nie wiem, szczęśliwsza? Nie wiem, wiem jedno to opowiadanie może się równać z niejednym bestsellerem, albo jest lepsze. Mam nadzieję, że nigdy nie zakończysz przygody z pisaniem ;))
    Pozdrawiam Tola ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja uwielbiam te Twoje dlugie rozdziały i dla mnie moglyby się nigdy nie kończyć :))
    Ahhh.. Avalon i Tyler tworzyliby idealna pare, czemu oni jeszcze nie sa razem :((
    Cudowny rozdzial. Czekam na kolejne :D

    righttroughthenight.blogspot.com


    OdpowiedzUsuń
  5. @Tolaaa i @KiSs Me!! ♥ absolutnie zgadzam się z wami w 100% :D
    JEST IDEALNIE *__*

    OdpowiedzUsuń
  6. Och... widzę, że Avalon jest bardzo piękną dziewczyną (tak.. przyznaję się zerknęłam do zakładki bohaterowie) Co do rozdziału to nie mam zastrzeżeń. Przeczytałam co prawda dopiero kilka rozdziałów, ale szybko nadrabiam :) Z chęcią wpadnę tutaj jeszcze raz, aby zapoznać się z następnym rozdziałem i jak to poniektórzy mówią ''obczaić'' akcję :)
    Pozdrawiam i życzę weny: Dream.
    [http://dreams-are-renewable.blogspot.com/]

    OdpowiedzUsuń
  7. Ooo, to niech cię jeszcze bardziej ponoszą emocje , bo to było piękne :) Chociaż strasznie smutne i nie jestem fanką dramatycznych zakończeń, ale to akurat mi się podobało. Tylko szkoda mi Jasona i Clay'a :(

    Czekam na następnee :) :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Prawie się poryczałam! Tak żałuje, że Mackenzie umarła.
    Niech Avalon będzie z Taler'em. Oczywiście nie zmuszam cie do niczego, ale oni są taką śliczną parą <3
    Czekam na NN
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. o gdzie jest rożdział ja się pytam?

    OdpowiedzUsuń