niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 1

 
Avalon podeszła do okna obserwując krople deszczu łagodnie spływające po szybie. Patrzyła uważnie na krystaliczne tory, jakie rzeźbiły na szkle. Zaczerpnęła powietrza przesuwając długimi, smukłymi palcami po parapecie.
W nocy, po raz kolejny miała ten sam koszmar. Obudziła się i nawet nie poczuła słonych, nabrzmiałych kropli potu na karku.
Stała nad urwiskiem. Po drugiej stronie jechał samochód, a w nim Gabrielle i Jason. Chciała zrobić cokolwiek, by móc ich uratować. Widziała rosnącą przed nimi przepaść, ale nie potrafiła ich ostrzec. Wrzeszczała, ale jej głos odbijał się jedynie głuchym echem od kamiennych ścian wąwozu. Nie mogła biec, bo jej ciało ogarnął paraliż.
I wtedy auto przyspieszało, spadając w czarną otchłań.
Sen ten, prześladował ją od wypadku, w którym zginęła jej matka. Nie było to do końca normalne, jednak ona lekceważyła każdy symptom, który mógł świadczyć o chorobie psychicznej.
Dziewczyna ubrała się, po czym ospałym krokiem zeszła do kuchni, by zrobić śniadanie Josephowi i Jasonowi. Kromki chleba razowego posmarowała dużą ilością masła orzechowego. Swoją miskę z płatkami owsianymi zalała mlekiem. Machinalnie wręcz, podsuwała łyżkę pod spierzchnięte wargi.
Nawyki żywieniowe Avalon nie były zwyczajne. Jadła bardzo mało. Wystarczyło śniadanie, żeby przez cały dzień była rześka i pogodna. Jej matka zmuszała ją do obiadu i kolacji, której prawdę mówiąc wcale nie potrzebowała.
Jednak teraz nie była pod niczyim nadzorem, więc odsunęła miskę, na której dnie pływało kilka płatków.
Weszła na piętro.
Zapukała do pokoju brata, wiążąc włosy w niechlujną kitkę.
- Jason, obudź się! - powiedziała głośno ochrypłym, ciepłym głosem. - Joseph zaraz przyjdzie i pomoże ci wstać.
Chłopak nie odpowiadał, więc zirytowana dziewczyna wtargnęła do jego pokoju.
- Wynoś się - warknął, przykrywając głowę dużą, miekką poduchą.
- Musisz się uczyć - powiedziała stanowczo, potrząsając jego ramieniem.
- Powiedziałem, wynoś się! - wrzasnął i odepchnął ją od siebie z taką siłą, że prawie się przewróciła.
- Co się z tobą dzieje, Jason? Musisz dalej żyć... - szepnęła ze smutkiem i żalem.
Nawet nie zareagował.
Avalon opuściła jego pokój. Schodząc po solidnych schodach wykonanych z sosnowego drewna pokusiła się, by spojrzeć na fotografie powieszone nad nimi. Były to zdjęcia, które jej mama zrobiła w Kanadzie.
Nie chcąc przywracać wspomnień, szybko przeniosła wzrok na Josepha siedzącego na krześle w kuchni. Popijając poranną, czarną kawę, wertował kolejne strony gazety.
Usiadła obok niego, fukając głośno.
- Ciężka noc? - zapytał, nie racząc dziewczyny nawet przelotnym spojrzeniem.
- Raczej ostatnie osiemnaście lat. - Podkurczyła kolana pod brodę i objęła nogi rękoma.
- Znowu nie chce wstać?
Avalon niechętnie pokiwała głową.
- Porozmawiam z nim. - Joseph uśmiechnął się serdecznie, odkładając na bok poranną prasę.
- Dzięki - powiedziała surowo.
- O której dzisiaj będziesz?
Dziewczyna wzruszyła niestarannie ramionami.
- Czyli nie muszę nic gotować? - zapytał.
Brunetka zaśmiała się pod nosem, czochrając jego bujną czuprynę. Jason nie potrafił gotować, a to co cudem trafiło na talerz, po chwili lądowało w koszu na śmieci.
- Zamówić coś?
- Jak chcesz. - wysiliła się na uśmiech, który przypominał grymas. - Jason pewnie będzie chciał pizzę farmerską na grubym cieście.
- No dobrze, w takim razie miłego dnia, Avalon. - Kąciki jego ust uniosły się nieznacznie.
- Nawzajem - odparła bez przekonania.
Złapała jabłko leżące na talerzu, po czym wyszła z domu trzaskając głośno drzwiami.
Na podjeździe przed domem stała niebieska furgonetka, którą dostała na osiemnaste urodziny. Należała do Josepha, ale wymienił ją na bardziej praktycznego Forda Focusa z 99. Avalon rzuciła na siedzenie torbę z książkami i usiadła za kierownicą.
Wciskając sprzęgło, przekręciła kluczyk w stacyjce do samego końca.
Wrześniowe słońce wstawało chwilę po siódmej. Za pół godziny zaczynały się lekcje. Avalon w dziesięć minut dojeżdżała do szkoły, ale nie lubiła się spóźniać, więc zawsze wyjeżdżała wcześniej.

- Naprawdę myślisz, że cię posłucha? - zapytał Ethan, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Zadbam o to. - Tyler uśmiechnął się w charakterystycznym dla niego, nonszalanckim i pewnym siebie wyrazie twarzy.
- Myślisz, że świdrujące oczka na nią zadziałają? Ona jest jedną z nas, Tyler. Nie omamisz jej swoimi sztuczkami - wtrąciła Chelsea, wchodząc do salonu ze szklanką bourbonu.
Chłopak podszedł pewnym krokiem do dziewczyny, ujął jej twarz w swoje duże, wyrzeźbione dłonie.
- Nie muszę używać sztuczek, wiesz dobrze. Wystarczy odrobina uroku osobistego. - Przybliżył swoje wargi do jej pełnych ust pomalowanych krwistoczerwoną, matową pomadką. Pod Chelsea nawet nie zmiękły kolana, doskonale znała sposoby Tylera na kobiety. Kiedy tylko nie chciały wskoczyć do jego łóżka, używał wyjątkowo silnej umiejętności perswazji.
Chociaż, zwykle same mu ulegały.
- Ja nie jestem twoją zabawką, zapamiętaj - powiedziała triumfalnie i ominęła chłopaka szerokim łukiem. Jej dwunastocentymetrowe szpilki uderzały o panele w równych odstępach czasowych. Chodziła wdzięcznie, zadzierając wysoko brodę. Mocno zaciskała palce na szklance do połowy napełnionej whisky. Upajając się intensywnym aromatem alkoholu, słuchała rozmowy Ethana i Tylera.
- Gdzie Clayton? - zapytała po dłuższej chwili.
- W pokoju na górze - odparł.
- Jest zajęty udawaniem niemowy - wtrącił Tyler uszczypliwie.
- Idź po niego - rozkazała dziewczyna Ethanowi.
Brunet udał się na górę, nawet nie śmieląc sprzeciwić się Chelsea. Była najstarsza i pod nieobecność Michaela to ona wydawała polecenia.
- Chcę ci coś wyjaśnić. - Skierowała groźny tembr głosu w stronę Tylera, kiedy Ethan zniknął z pola widzenia. - Jeśli tylko spróbujesz użyć na tej dziewczynie hipnozy...
- To co? Poskarżysz się Michaelowi? - zadrwił.
- To obiecuję, że zrobię ci coś bardzo niedobrego i będzie bolało na każdy możliwy sposób.
Podszedł do niej. Ich twarze dzieliły zaledwie milimetry. Jego oddech drażnił delikatną skórę twarzy Chelsea.
- Nie kuś - wyszeptał jej do ucha.
- Jesteś niemożliwy, Tyler. - Oblizała prowokacyjnie wargi. Ona również potrafiła uwodzić mężczyzn.
Kiedy do pomieszczenia wszedł Ethan trzymając Claya za ramię, Chelsea niemalże odskoczyła od chłopaka.
- Jaki macie plan? - zapytał Clay. Podszedł do okna, chowając dłonie w kieszeniach spodni.
- Zwerbujemy tę dziewczynę. Żadnych sztuczek, żadnego nieczystego pogrywania. Gramy fair.
- To chyba dla ciebie nowość, co Cheals? - zakpił Tyler. Dziewczyna zmierzyła go piorunującym spojrzeniem.
Ethan odchrząknął znacząco, jakby chciał przypomnieć w jakim celu się zebrali.
- Myślę, że Mackenzie powinna być na naradzie - wtrącił.
- To ja o tym decyduje. Mackenzie jest jeszcze za młoda. A ty Clayton - zwróciła się do blondyna, łapiąc go za kark. - Masz stawiać się tam gdzie każę i kiedy każę. Zrozumiałeś?
Chłopak spojrzał na nią z zacięciem. Chelsea puściła go raptownie.
- Przykro mi, robię to co jest słuszne - dodała, łapiąc szklankę z alkoholem, którą wcześniej postawiła na stoliku przy kanapie. - Jutro jest nasz pierwszy dzień w Liceum Bena Franklina. Idziemy na zwiady. Tylko bądźcie grzeczni. - Mrugnęła okiem w stronę Ethana, Claya i Zayna, po czym wdzięcznym i seksownym krokiem udała się pod prysznic.


Avalon wyszła na dziedziniec, żeby odetchnąć świeżym powietrzem. Na lekcji matematyki znowu ledwo mogła usiedzieć w miejscu. Nauczycielka pozwoliła jej pójść do gabinetu higienistki.
W pomieszczeniach zawsze było jej duszno, nie mogła złapać tchu i często słabła. W jej pokoju okna były prawie zawsze otwarte, nawet podczas zimowych nocy, kiedy powietrze było chłodne i suche.
Dziewczyna zamiast do pielęgniarki, wyszła na zewnątrz.
To zwykle pomagało.
Jednak nie tym razem.
Szkolny dzwonek przyprawił Avalon o palpitacje serca. Wydawał się być jeszcze głośniejszy niż zwykle. Może dlatego, że dziewczyna była nadzwyczaj rozdrażniona? Do stolika, przy którym zajęła miejsce, przysiadła się Ivy z Liamem. Na widok przyjaciółki i chłopaka, Avalon uśmiechnęła się szeroko. Mocno wtuliła się w bruneta i złożyła na jego ustach soczysty pocałunek.
Liam był rozgrywającym w szkolnej drużynie. Był świetnym sportowcem, o którego już zabiegało się wiele collegów. Miał krótko przystrzożone, kasztanowe włosy, wiecznie roześmianą twarz i małe chochliki w oczach. Był wierny Avalon, chociaż mógł mieć każdą dziewczynę. Wszyscy z zazdrością powtarzali, że są idealną parą.
- Zdążyłam już podpaść Jennings - oświadczyła Ivy, kładąc torebkę na ławkę. Wyjęła z niej puderniczkę, po czym wacikiem roztarła na policzkach proszek maskując tym samym niewielkie zaczerwienienia.
- Dlaczego mnie to nie dziwi? - Avalon z Liamem zaśmiali się, powodując oburzenie Ivy.
Blondynka może i nie zawsze postępowała słusznie, popełniała wiele błędów, ale zrobiłaby wszystko dla swoich przyjaciół.
- O której kończysz? - Odgarnął z czoła Avalon niesforną grzywkę, którą zwykle spinała brązowymi wsuwkami.
- Mam jeszcze biologię i chemię, ale wrócę do domu wcześniej.
- Uszczypnijcie mnie, bo nie wierzę! Święta Avalon Price zrywa się z lekcji. - Kocie spojrzenie Ivy zabłysnęło.
- Coś się stało? - zapytał troskliwym głosem, lekceważąc uwagę blondynki.
- Potrzebuję tylko chwili odpoczynku - skłamała.
Czuła się fatalnie, jednak nie dała tego po sobie poznać.
- Jeżeli chcesz, mogę do ciebie przyjechać po szkole. Obejrzymy jakiś film, zrobimy popcorn. Możemy pośmiać się z tych głupich programów młodzieżowych. Wiem jak to lubisz. - Uniósł brwi znacząco. Zawsze potrafił poprawić jej humor.
- Zadzwonię wieczorem. - Dziewczyna uśmiechnęła się i cmoknęła chłopaka w policzek.
- Pamiętaj, że o szesnastej spotykamy się w Heal! Bal jesienny ma być perfekcyjny - dodała Ivy gorączkowo, przypominając o spotkaniu organizacyjnym, na które zapisała się Avalon.
- Przyjdę, obiecuję. Muszę zobaczyć panią prezes komitetu w akcji. - Brunetka założyła swoje proste włosy za uszy. Zabrała z ławki torbę i wymknęła się ze szkoły.
Weszła do auta i ruszyła przed siebie.

Pojechała do Heal wypić kawę. Od jakiegoś czasu była wiecznie zaspana i zmęczona. Usiadła na miejscu, które zawsze zajmowała z przyjaciółmi. Niewielki stolik dla sześciu osób, wokół którego stały wygodne, czarne, obite skórą fotele. Heal było jednym z niewielu miejsc zapewniających rozrywkę w małym Uniontown. W restauracji można było dobrze zjeść za niewielką cenę, spotkać się ze znajomymi lub pograć w bilarda, rzutki czy piłkarzyki. Ułatwiał to przyjemny klimat i świetny wystrój.
Czekając na zamówienie, dziewczyna zauważyła, że ktoś się jej przygląda. Nie był to byle kto. Przystojny brunet siedział przy barze popijając alkohol. Jego wzrok był przeszywający i pewny siebie. Dziewczyna czuła się nieco zawstydzona, ale jednocześnie zaintrygowana.
On się na nią zwyczajnie gapił.
Zarumieniła się, a jej ciało obeszły ciarki.
Nieco speszona, schowała oczy pod zasłoną rzęs. Otworzyła kartę dań uważnie przyglądając się nazwie każdej potrawy.
Co jakiś czas zerkała w jego stronę, ale jedynie utwierdzała się w przekonaniu, że brunet nie spuszcza z niej oczu. Nie poprzestał na obserwowaniu. Podszedł do niej pewnym, nonszalanckim krokiem poprawiając kołnierz skórzanej kurtki.
- Zadzwoń, jak będziesz miała czas. - Uśmiechnął się kącikiem ust. Dziewczyna niepewnie sięgnęła po małą tekturkę wyglądającą prawie jak wizytówka. Odprowadziła wzrokiem przystojnego bruneta do drzwi wyjściowych.
Po wypiciu kawy, Avalon poczuła się jeszcze gorzej.
Kiedy tylko weszła do domu, rzuciła się na sofę i schowała pod duży, wełniany koc. Joseph miał zawieźć Jasona do szkoły, ale nie miała nawet siły, żeby sprawdzić czy udało mu się przekonać chłopaka do tego, żeby się obudził.
W wypadku samochodowym, matka Avalon zginęła, a jej brat doznał poważnego złamania kręgosłupa, które przykuło go do wózka inwalidzkiego. Joseph, który przed śmiercią Gabrielle miał się jej oświadczyć, zamieszkał u rodzeństwa. Był z mamą Avalon i Jasona przez dwa lata. Tragiczna śmierć kobiety spowodowała depresję chłopaka, który po wypadku długo się nie odzywał. Nawet regularne wizyty u psychologa nie dawały oczekiwanej poprawy.
Dziewczyna nie potrafiła znieść, że jej szesnastoletni brat musi zmagać się z takim cierpieniem.
Pragnęła jedynie móc zamknąć oczy i nie bać się śnić. Bo ostatnio nawet sen nie pomagał jej oderwać się od rzeczywistości.


Tyler wszedł do salonu i rzucił kurtkę na kanapę stojącą w ogromnym salonie. Posiadłość, w której zamieszkali była ulokowana za lasem. Mało kto tędy przejeżdżał. Wnętrze domu było urządzone w gotyckim stylu. Wystrój świadczył o całkiem niezłym guście poprzednich mieszkańców, którzy za sprawą nowych lokatorów, wyjechali do innego miasta.
Do pokoju wtargnęła rozwścieczona Chelsea. Szybki stukot jej szpilek Tyler słyszał kiedy jeszcze była na piętrze. Zgromiła bruneta piorunującym spojrzeniem, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś! - Nerwowo stukała podeszwą granatowych obcasów o panele, czego Tyler szczerze nienawidził.
- Oboje dobrze wiemy, że możesz. - Uśmiechnął się bezczelnie.
Chelsea podeszła do niego. Zacisnęła swoje palce na jego szorstkiej szyi. Kiedy poczuła, że zaraz się udusi, poluźniła uścisk.
Tyler łapczywie nabrał powietrza do płuc. Oddychał astmatycznie, rozmasowując szyję.
- Miałeś być posłuszny!
- Ten cały układ, no cóż... Nie za bardzo mi odpowiada. - Wzruszył niedbale ramionami.
Chelsea wzięła kilka głębokich oddechów.
Ochłonęła.
- Dowiedziałeś się czegoś? - zapytała na pozór opanowanym głosem.
- Czas najchętniej spędza w barze Heal, gen zaczął uaktywniać się niedawno i jest zajęta.
- Skąd to wiesz?
- Spotkałem ją tam. Zamówiła kawę, więc najwidoczniej nie zauważyła jeszcze, że działa na nią osłabiająco. Wyglądała na senną i zmęczoną, co świadczy o tym, że objawy są coraz bardziej intensywne... I jeszcze do mnie nie zadzwoniła.
- A co to ma do rzeczy?
- Dałem jej swój numer telefonu. Gdyby była taką desperatką na jaką wyglądała, już dawno by zadzwoniła. Najwidoczniej ma chłopaka - powiedział. - Nie wiem jak to robię, ale dziewczyny zwyczajnie nie potrafią mi się oprzeć. - Westchnął ciężko. - Może to ten uśmiech, oczy lub to, że przed niczym nie pohamuję się, żeby zdobyć to, czego pragnę.
Chelsea położyła dłonie na jego torsie.
- Kiedy Avalon do nas dołączy, zabiorę cię gdzieś. Byle z dala od Uniontown - wyszeptał żarliwie do jej ucha ozdobionego diamentowymi kolczykami.
- Może do Filadelfii? - zaproponowała, odpinając powoli guziki jego koszuli.
- Pensylwania jest taka nudna. Pojedziemy jeszcze dalej. Do Europy albo Azji.
- To miasteczko jeszcze nas zaskoczy, Tyler...
- Nie możemy tutaj długo zostać. Polują na nas.
- Kiedy odzyskamy Michaela, zemścimy się. Obiecuję. Pomścimy nasze rodziny - powiedziała patrząc wprost w jego migdałowe, duże oczy. - Zabijemy ich.
- Wiesz przecież, że jak tylko nas znajdą, zniszczą to miasto.
- I o to chodzi - powiedziała melodyjnym głosem, po czym zatopiła w nim swoje miękkie, lepkie wargi.

Od autorki: Opowiadanie nie będzie o One Direction. Pojawia się w nim jedynie Liam (tak, tak, mam do niego słabość :P) Mam nadzieję, że Wam się spodoba. :)
Baaardzo proszę o komentarze.
Całuję, Ameliaxx


15 komentarzy:

  1. Cudowne, świetnie się zapowiada. Ciesze się że nie będzie o 1D, ponieważ nie lubię tego `zespołu` (nie chcę tu nikogo urazić). Więc, niecierpliwie czekam na kolejne rozdziały :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny.! Z niecierpliwością czekam na nn ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi sie podoba xx narazie jeszcze nie orientuje sie zabardzo, ale zapowiada sie naprawde dobrze :)<3

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapowiada się intrygująco. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapowiada się świetnie, czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny ten 1rozdział :) po przeczytaniu go już wiem,że chętnie będę go czytać mimo tego,że obecnie wszystko co czytam z reguły jest z 1D ;p ale to jest naprawdę bardzo ciekawe i interesujące i będę czekać na kolajną część, pozdrawiam♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Pierwszy rozdział bardzo mnie zaintrygował. Mimo że czytam teraz tylko opowiadania o One Direction, na tego bloga też z wielką chęcią będę zaglądać. Uwielbiałam wszystkie Twoje dzieła, więc myślę, że to też będzie świetne. :)
    Hmm... postaci bardzo mi się podobają, a najbardziej jestem zaciekawiona Tylerem i Chelsea. Co oni kombinują? Jaki gen zaczął się uaktywniać? Czy oni chcą skrzywdzić Avalon? Chyba odpowiedzi na te pytania będą zawarte w dalszych rozdziałach, na które czekam z niecierpliwością. :D
    Zapraszam Cię również na mojego bloga, na którym pojawił się czwarty rozdział :)
    http://lying-naked-on-the-floor.blogspot.com/

    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  8. zapowiada się ciekawie... :D nie ważne, że nie jest o One Direction. wydaje mi się, że przeczytałabym wszystko co byś napisała i nie ważne o czym by to było :D czekam na następny :D

    A xx

    OdpowiedzUsuń
  9. WOW. Zaskoczyłaś mnie tym, ale pozytywnie. To opowiadanie jest intrygujące i nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów.
    Pozdrawiam, Heaven.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeej najbardziej profesionalne opowiadanie jakie czytałam na blog spot. Super xd


    Niedługo dodam 1 rozdzial zapraszam do czytania.

    OdpowiedzUsuń
  11. Wow! Genialnie piszesz. Spokojnie mogłabyś wydać jakąś książkę :). Mroczne tajemnice haha lubię to ;D
    A.

    OdpowiedzUsuń
  12. Naprawdę wciągające :D
    Zaczęłam teraz czytać, ale już mnie wciągnęło!
    Masz prawdziwy talent pisarski, na dodatek ta tajemniczość, mi nigdy to nie wychodzi.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo mi się podoba. Masz wielki talent. Na pewno jeszcze tutaj wpadnę :)
    ~Emma <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Jedno słowo: świetne.
    Gdy widzę takie długie opowiadania, powiem szczerze,, odpycha mnie i rezygnuję z czytania, ale twoje o dziwo, choć długie zainteresowało mnie i to nie mało. Postaram się nadrobić i czytać jak tylko będę miała czas. Od razu dodaje się do obserwujących :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń